- Pod koniec XIX i na początku XX wieku, za czasów tak zwanej pierwszej globalizacji, mimo że transport i komunikacja były o wiele większym wyzwaniem, za granicą swojego kraju mieszkało procentowo więcej ludzi niż dziś - zauważyła doktor Pszczółkowska.

Reklama

W skali całego globu od lat sześćdziesiątych (XX wieku) odsetek migrantów zasadniczo się nie zmienia - wynosi około 3 procent. - Co prawda organizacje międzynarodowe, takie jak OECD czy UNHCR podają, że liczby migrantów czy osób ubiegających się o azyl są wyższe niż kiedykolwiek, chodzi jednak o liczby bezwzględne, a nie odsetek populacji globu - stwierdziła ekspertka.

Powodem migracji zapotrzebowanie na pracowników

Zgodnie z najnowszymi danymi Banku Światowego, około 184 miliony ludzi żyje obecnie poza granicami kraju swoich narodzin. Niemal połowa z nich mieszka w krajach o niskim lub średnim poziomie dochodu. Mówiąc o powodach migracji, doktor Pszczółkowska wskazała, że „najważniejszym ich powodem było i jest zapotrzebowanie na pracowników”.

Reklama

- Większość ludzi przekraczających granice robi to, mając konkretną informację o możliwości zdobycia pracy lub wręcz ofertę złożoną im przez pośrednika. Większość podróżuje legalnie, mając wizę - zaznaczyła. - Jednym z bardzo dobrych przykładów jest tu Polska. Chociaż politycy i media wiele uwagi poświęcały osobom przekraczającym granicę białorusko-polską, wielokrotnie więcej osób z krajów Azji i Afryki przyjechało uzyskawszy najpierw potrzebne pozwolenia i wizy. To samo działo się w innych krajach, gdzie gospodarki potrzebowały pracowników - podkreśliła ekspertka.

Zapytana, kim w ujęciu globalnym są migrujące osoby, wskazuje, że „częściej są to osoby w tak zwanym wieku mobilnym, czyli w miarę młode osoby pracujące”. Komentując migracyjne szlaki, przyznała, że „wyglądają one bardzo różnie, w zależności od podaży, popytu i przypadku”. - W ślad za pierwszą osobą wyruszają często inne, korzystając z tak zwanych sieci migracyjnych. W ten sposób na przykład z Moniek na Podlasiu jeżdżono przez lata do Brukseli, a ze Starych Juch na Mazurach - na Islandię - wskazała doktor Pszczółkowska. - Na świecie na przykład znanym "eksporterem" pielęgniarek są Filipiny, gdzie młode kobiety wybierają tę drogę kształcenia z myślą o wyjeździe. Bogate kraje Zatoki Perskiej, gdzie w ostatnich dekadach trwał boom budowlany, przyciągają robotników budowlanych z krajów Azji i Afryki. Niemcy, Szwajcaria, Zjednoczone Królestwo przyciągają z kolei lekarzy z wielu biedniejszych od nich krajów Europy i świata, ale także np. osoby do opieki nad coraz większą liczbą osób starszych - wyjaśniła.

Migranci nie udają się tam, gdzie nie oferuje im się pracy

Mówiąc o tym, jak w ubiegłym roku kraje przyjmujące radziły sobie z kwestią migracji, ekspertka zauważyła, że „kraje, w których istnieje zapotrzebowanie na pracę cudzoziemców, de facto prowadzą polityki umożliwiające ich rekrutację”. - Niektórym przywódcom politycznym z tych krajów nie przeszkadza to prowadzić narracji, według której cudzoziemcy są u nich niemile widziani - zaznaczyła.

Warto jednak podkreślać, że migranci - z wyjątkiem migracji przymusowych na przykład w razie wybuchu wojny - w większości nie udają się tam, gdzie nie oferuje się im pracy - podkreśliła ekspertka z UW.

Będzie pakt w prawie migracji. Albo uchodźcy, albo wpłata do budżetu UE

Pod koniec grudnia przedstawiciele krajów członkowskich UE, Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej "osiągnęli porozumienie w sprawie głównych elementów politycznych" paktu w sprawie azylu i migracji. Jeśli zmiany wejdą w życie, kraje członkowskie będą miały wybór pomiędzy przyjęciem uchodźców a wpłatą środków do budżetu UE.

Przewidywany system kontroli będzie miał na celu odróżnienie osób potrzebujących ochrony międzynarodowej od tych, które jej nie potrzebują. Osoby, których wnioski o azyl mają małe szanse powodzenia - takie jak osoby z Indii, Tunezji lub Turcji - mogą zostać powstrzymane przed wjazdem do UE i zatrzymane na granicy, podobnie jak osoby postrzegane jako stanowiące zagrożenie dla bezpieczeństwa.

- Jednym z najważniejszych skutków tak zwanego paku migracyjnego UE może być większa łatwość "odpychania" od granic Unii i odsyłania osób, których kraje UE nie będą chciały przyjąć. Osoby z państw, których obywatele zwykle nie dostają w UE azylu, będą w przyspieszonej procedurze dostawać decyzje odmowne. Poszczególne kraje członkowskie będą mogły łatwiej odsyłać przybyszów do krajów ich tranzytu na przykład z Niemiec do Polski - stwierdziła doktor Pszczółkowska.