Dorota Prusik pracuje w wiejskiej szkole od 16 lat. Jest katechetką, uczy również matematyki i plastyki. "Pomagałam w kościele, bywało, że codziennie byłam potrzebna. Pomagałam przy wypominkach, podczas odpustów, starałam się jak mogłam. Proboszcz miał czasem złe dni i wtedy był niegrzeczny. Przeklinał, wyzywał, nie tylko mnie zresztą. Ale wytrzymywałam to" - opowiada "Tygodnikowi "Ostrołęckiemu".

Reklama

Ksiądz jednak zaczął być coraz bardziej agresywny, kiedy Prusik uzyskała kościelne unieważnienie małżeństwa. Zaczęła się spotykać ze swoją dawną sympatią."Usłyszałam wtedy od księdza, że się ku...wię" - mówi.

Ale najgorsze miało dopiero nadejść. "W nocy, 16 września przyjechał do mojego domu. Był pijany, dobijał się do drzwi na dole, ale nie otwierałam mu" - opowiada Prusik. "W pewnym momencie proboszcz wziął klucz i zaczął rysować nim po zaparkowanym przed drzwiami samochodzie" - dodaje. Ksiądz próbował potem odjechać swoim samochodem, ale był z byt pijany. Zjechał na pobocze i na parafię poszedł pieszo.

Mieszkańcy wierzą Prusik. Mają już dość księdza. "Miał do nas szacunek, a teraz? Jest wulgarny, z nikim się nie liczy, robi co chce. To nie jest duszpasterz" - twierdzi starsza mieszkanka Parciak. "Poza tym za dużo pije. Zdarzało się, że odprawiał mszę pod wpływem alkoholu" - dodaje.