Rozmowa została nagrana w poniedziałek po południu, wyemitowano ją o 22:30. Pierwszymi widzami wywiadu Andrzeja Morozowskiego i Tomasza Sekielskiego z Weroniką Marczuk-Pazurą byli ona sama i jej prawnik. Sprawdzali, czy Marczuk-Pazura nie powiedziała czegoś, co mogłoby jej zaszkodzić - donosi "Press".

Reklama

Była żona znanego aktora jest podejrzana o powoływanie się na wpływy oraz żądanie i przyjęcie łapówki. Została zatrzymana przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego, a następnie wypuszczona po wpłaceniu 600 tysięcy złotych kaucji. Wywiad w ”Teraz my!” był pierwszym, jakiego udzieliła od czasu zatrzymania - precyzuje "Press".

Jak podaje miesięcznik na swej stronie internetowej, na prośbę prawnika z rozmowy wycięto jedno zdanie. Chciał ingerować jeszcze w inną wypowiedź, ale autorzy ”Teraz my!” mu to wyperswadowali. "Nie mogę powiedzieć, co wypadło, ale nie miało to merytorycznego wpływu na wywiad. Nie zostało wycięte żadne pytanie" - zapewnia Tomasz Sekielski.

Jednak, jak przypomina "Press", widzowie nie zostali poinformowani, że z rozmowy przed emisją coś wycięto. Nie wyjaśniono im tego ani przed programem, ani nazajutrz w ”Dzień dobry TVN”, gdzie Tomasz Sekielski przedstawiał kulisy tego wywiadu.

"Autoryzacja, zabieg nieznany na Zachodzie, jest tu absurdem" - komentuje Amelia Łukasiak, była dyrektor programów informacyjnych telewizji Puls. "W przypadku Weroniki Marczuk-Pazury problem jest tym większy, że jest ona kojarzona z TVN. Wygląda to więc na faworyzowanie swoich ludzi".