MACIEJ WALASZCZYK: Czy lubi pan tę rolę komentatora politycznego?
PROF. PAWEŁ ŚPIEWAK: Lubię rolę komentatora. Mam poczucie, że jest to rola bardzo ważna, która wraz z ewolucją mediów wyraźnie dziś wzrasta. Śledząc gazety, tak w wydaniach papierowych jak i internetowych, odnoszę wrażenie, ich wartość informacyjna do pewnego stopnia maleje, a rośnie znaczenie komentarza i takiego przygotowania materiałów dziennikarskich, który jest rodzajem komentarza. I nie chodzi tutaj tylko o artykuły polityczne, ale także teksty ekonomiczne, recenzje kulturalne.

Reklama

Wydaje się, że to przede wszystkim dziennikarze powinni zajmować się "tłumaczeniem polityki". To dlaczego lepiej od nich mają to robić politolodzy, czy socjologowie? Dlaczego trudno się bez nich obejść?
Bardzo często dziennikarze, nie chcąc mówić wprost co myślą, by wyrazić swoje poglądy, używają do tego danego komentatora, znając oczywiście jego poglądy polityczne. Więc jest to rodzaj zakładania pewnej "czapki niewidki". Z drugiej strony jest to rodzaj "gry w autorytet"

Na czym ona polega?
To znaczy, że jeśli komentator ma jakiś tytuł naukowy, to rzekomo dodaje on całości waloru obiektywności, wskazuje, że potrafi on spojrzeć na dany problem szerzej i poważniej. W tym celu używa się również komentarza formułowanego przez taką osobę. Poza tym dziennikarze mają prawo czegoś nie wiedzieć i nie mieć wyrobionej opinii w każdej sprawie. Dziennikarz to nie Biuro Polityczne.

Czy obecność w ławach poselskich zweryfikowała pański sposób patrzenia na politykę i jej komentowania?
To pomogło w jednym wymiarze, to znaczy więcej widziałem i dziś więcej wiem w jaki sposób jest ona robiona od kuchni. Mam świadomość, jakie motywy ludzkie są np. istotne przy podejmowaniu decyzji. Natomiast przeszkadza to w tym znaczeniu, bo zawsze istnieje możliwość interpretacji tego, co mówię jako reakcji na moją obecność w Sejmie. Istnieje podejrzenie stronniczości, że ta obecność wpływa dziś na to, że kogoś krytykuję, atakuję, lub bronię, bo jestem z nim w komitywie.

Reklama

A jaka jest relacja między osobistymi emocjami i przekonaniami, a koniecznością bycia bezstronnym, obiektywnym?
Czym innym jest opis, a czym innym ocena, Nie ma ocen bezstronnych, i odnosi się to tak do mnie jak i każdego innego komentatora. Jednak od osoby, która pełni funkcję takiego "oceniacza" jak np. prof. Rychard, czy prof. Staniszkis nie oczekujemy bezstronności, tylko głębokości i szerokości spojrzenia. Tego, że dostrzeże on te aspekty rzeczywistości, których nie widzimy, których nie docenialiśmy, lub nie byliśmy pewni. Komentator powinien być bezstronny w znaczeniu - niepartyjny, co nie oznacza, że w jego poglądzie nie ma żadnych przekonań. George Orwell, który przez lata był felietonistą politycznym pisał, że publicyści powinni oceniać wydarzenia m.in. po to, by sprawdzić swoje narzędzia. Choćby dlatego, że jeśli się pomylą, to pomaga im to wówczas zweryfikować miejsce w którym się pomylili i być może poprawić jakość swoich ocen. By nabrać umiejętności spojrzenia na rzeczywistość z większej ilości perspektyw i w sposób bardziej złożony. Jednak o bezstronności w formie czystej to mowy tutaj nie ma.