Taki przykład - SLD połączył się ideowymi więzami z demokratamipl., a tu słychać, że żadna ze sztandarowych postaci dawnej Unii Wolności i jeszcze dawniejszej opozycji antykomunistycznej nie chce kandydować z jednolitofrontowej listy. Ani Mazowiecki, ani Onyszkiewicz, ani Frasyniuk. Ciekawe, dlaczego. Ze wstydu? No to po co było zawierać to małżeństwo, wyraźnie - patrząc na notowania - nie z rozsądku.

Reklama

Czyżby z miłości do Szmajdzińskiego? Albo konfraternia LPR z UPR, czyli Giertycha z Januszem Korwin-Mikkem. Co łączy obu tych polityków, poza niewielka popularnością? Przecież uczciwie rzecz biorąc, Roman Giertych powinien się domagać spalenia Korwina na stosie za poglądy ekonomiczne i społeczne. Trudno by znaleźć dwóch bardziej od siebie oddalonych w tych kwestiach ludzi.

A ja jeszcze pamiętam Janusza Korwin-Mikkego z marca 1968 r. na UW, kiedy paradował z wyhaftowanymi niebieską nicią na naramiennikach gwiazdami Dawida. A teraz będzie sojusznikiem Młodzieży Wszechpolskiej, i co? Wyhaftuje sobie swastyki? Trochę za dużo tych, łagodnie mówiąc, dziwactw.

Platforma Obywatelska wyraźnie chce się pozbyć przed wyborami Jana Marii Rokity. Tu przynajmniej wiadomo, o co chodzi. Z Rokitą platformersi będą niezdolni do wejścia w koalicję z SLD pod szyldem LiD-u bez ryzyka rozłamu w partii. PO z Rokitą i jego zwolennikami nie będzie mogła zgodzić się nigdy na realizację pierwszego i najważniejszego punktu programu partii Kwaśniewskiego - likwidacji IPN i zarzucenia lustracji. No i z takiej ładnej koalicji antykaczyńskiej nici. To już lepiej spuścić Rokitę.

Reklama

Wiadomo też, dlaczego SLD odsyła na wygnanie Leszka Millera. To w ogóle nie jest duża partia, a już jak na pomieszczenie Aleksandra Kwaśniewskiego i Leszka Millera zdecydowanie za ciasna. Miller z wozu, Kwaśniewskiemu lżej. Lepper namawia Millera na kandydowanie z list Samoobrony, pewnie miałby zapełnić dziurę pozostałą po Łyżwińskim.

Podobno Nelli Rokita będzie kandydować z listy PiS. A co nas jeszcze czeka, Bóg raczy wiedzieć, bo zawiedzeni i odtrąceni zaczną wędrować wkoło, szukając sobie miejsca, z którego będą nas mogli uszczęśliwiać swoją obecnością w parlamencie. Czekają nas sensacje, potem wybory, nowy parlament, nowy rząd, ale czy czeka nas co dobrego, tego nie jestem pewny.