Igor Tuleya to ten sam sędzia, który w 2003 roku odmówił zwolnienia Adama Michnika i Pawła Smoleńskiego z tajemnicy dziennikarskiej w związku z aferą Rywina. Wnioskowała o to sejmowa komisja śledcza, w której zasiadał wówczas jeszcze z ramienia PiS Zbigniew Ziobro. Sędzia argumentował, że wszelkie ograniczenie tajemnicy dziennikarskiej byłoby niezwykle groźne dla prawa do informacji.
Cztery lata później sędzia znów orzekał w głośnej sprawie. Przypadło mu w udziale rozpatrzenie zażalenia na zatrzymanie Janusza Kaczmarka, byłego ministra w rządzie PiS, podejrzewanego o przeciek w aferze gruntowej. Igor Tuleya uznał wówczas, że zatrzymanie Kaczmarka było "bezzasadne, nieprawidłowe", wręcz "nielegalne". Prokuratura na to orzeczenie odpowiedziała zarzuceniem sędziemu bezstronności. Sąd stosuje inne zasady w stosunku do osób wpływowych, a inne dla maluczkich - mówił wówczas Zbigniew Ziobro.
Teraz sędzia Tuleya znów jest krytykowany przez Zbigniewa Ziobrę za ustne uzasadnienie wyroku na Mirosława G., w którym metody stosowane przez CBA zostały porównane do tych z czasów stalinowskich. Były minister sprawiedliwości zapowiedział, że będzie się domagał postępowania dyscyplinarnego wobec sędziego.