Wiem, że nie mogę już dłużej wypełniać tego, co kocham, bez ukazania mojej natury, bo musiałbym być faryzeuszem. Nie mogę już tylko po kryjomu wspierać homoseksualisty, który kocha swojego partnera. Nie mogę już tylko po cichu pocieszać lesbijek i dawać im siłę, by wytrwały w tym koszmarnym zohydzeniu, upodleniu, które jest efektem mentalności katolickiej. Muszę to powiedzieć publicznie jako teolog i jako ksiądz. Także prawdę o moim homoseksualizmie - mówi tygodnikowi "Newsweek" ksiądz Krzysztof Charamsa, drugi sekretarz Międzynarodowej Komisji Teologicznej i członek Kongregacji Nauki Wiary oraz wykładowca dwóch rzymskich uniwersytetów.
Dlatego też duchowny w centrum Rzymu zwoła konferencję, na której ogłosi, że przez 18 lat kapłaństwa ukrywał prawdę o tym, że jest homoseksualistą i ma partnera, z którym chce żyć. Twierdzi zresztą, że większość duchownych katolickich to homoseksualiści. Kler w znacznej mierze jest homoseksualny i niestety paranoicznie homofobiczny, bo sparaliżowany brakiem akceptacji dla własnej orientacji seksualnej. Ale ja na dłuższą metę nie mógłbym już żyć takim podwójnym życiem. Uważam, że ksiądz ma prawo do realizowania swojej ludzkiej miłości - tłumaczy. Wyjaśnia też, że odkąd żyje w związku ze swym partnerem, jest lepszym duchownym, głosi lepsze kazania i potrafi pomóc wiernym.
Zapewnia też, że jego coming out nie jest atakiem na Kościół. Ja naprawdę nie chcę niszczyć Kościoła, chcę mu pomóc, a przede wszystkim pomóc ludziom przez niego prześladowanym. Moje wyjście z szafy ma być wezwaniem dla synodu i żądaniem, by Kościół opamiętał się i zaprzestał swojej paranoicznej działalności wobec mniejszości seksualnych - powiedział. Wystosował także specjalny apel do Kościoła Katolickiego. Obudź się, Kościele, przestań nienawidzić człowieka homo czy hetero i jego tajemnicy, przestań prześladować zdrowych i niewinnych ludzi - stwierdził.