Wydawało się, że strach w mieście się skończył, bo wczoraj do psychiatry zgłosił się mężczyzna, który zeznał, że to on chciał porwać dwójkę dzieci. "To całkiem inny człowiek - powiedziała reporterce RMF FM matka jednego z dzieci.

Reklama

Kobieta pojechała do szpitala psychiatrycznego w Świeciu, bo dobrze widziała sprawcę i mogła go rozpoznać. Tam według RMF FM spędziła na szpitalnym korytarzy pięć godzin. Nie zapewniono jej pomocy psychologa. Rozpoznanie miało miejsce w zwykłym gabinecie lekarskim. Roztrzęsiona matka musiała stanęła oko w oko z czterema mężczyznami, których przedstawiono jej w czasie konfrontacji.

Jednak w żadny z nich kobieta nie rozpoznała mężczyzny, który chciał porwać jej synka. Oznacza to, że kidnaper wciąż może być na wolności. Policja szuka do teraz ze zdwojoną siłą, a rodzice dzieci w Bydgoszczy wciąż żyją w strachu.

Przypomnijmy, że pierwsza nieudana próba porwania zdarzyła się w szpitalu miejskim w Bydgoszczy. Według "Gazety Wyborczej", mężczyzna wszedł na oddział poporodowy, wyjął z łóżeczka kilkudniowe niemowlę i ruszył w kierunku wyjścia. Gdy usłyszał krzyk położnej, zostawił maleństwo na klatce schodowej szpitala i szybko uciekł.

Reklama

Po raz drugi próbował wykraść z wózka siedmiomiesięczne dziecko. Na szczęście przeszkodził mu przypadek. "Ciągnął wózek w kierunku schodów. Jedno z kół zablokowało się w barierkach. To uratowało moje dziecko" - opowiadała matka maleństwa w TVN24.