"Trzy lata temu też bałam się, że zostałam zakażona wirusem HIV" - wspomina 38-letnia Dominika, pielęgniarka z pogotowia ratunkowego w Warszawie. "Reanimowaliśmy zakrwawionego mężczyznę, robiłam mu zastrzyk, gdy nagle machnął ręką i przebiłam sobie strzykawką rękawiczkę. Potem okazało się, że mężczyzna ma HIV" - opowiada.

Reklama

>>> Przyszli lekarze nie wiedzą nic o AIDS

Kobieta przez miesiąc przyjmowała specjalne leki antyretrowirusowe, które hamują postęp choroby. Kurację w całości sfinansowało wtedy pogotowie. Gdyby do wypadku doszło teraz, Dominika, która pracuje na kontrakcie, musiałaby sama zdobyć prawie 4 tys. zł na leki.

Wszystko dlatego, że od stycznia tego roku obowiązuje znowelizowana ustawa o zwalczaniu chorób zakaźnych. Wynika z niej, że za profilaktyczne leczenie lekarzy, pielęgniarek i ratowników medycznych zagrożonych w czasie pracy zakażeniami płaci pracodawca. "A pracownik, który nie jest na etacie, lecz na kontrakcie, sam dla siebie jest pracodawcą i sam wybrał taką formę zatrudnienia" - mówi dr hab. Andrzej Horban, krajowy konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych.

Reklama

>>> Oskarżył policję, że roznosi zarazki

I właśnie w takiej sytuacji znalazł się niespełna dwa tygodnie temu 23-letni Jakub Matys, ratownik medyczny z gdańskiego pogotowia. Reanimował narkomana, nosiciela HIV. Mężczyzna nagle zaczął wymiotować. Część wymiocin dostała się do ust ratownika. Jakubowi Matysowi zalecono jak najszybsze przyjęcie leków. Ratownik musiał jednak sam je wykupić.

"Gdybym w domu ukłuł się brudną strzykawką, wówczas za lek zapłaciłby budżet państwa, ale gdy jestem w pracy, to państwo umywa ręce. To czysty absurd" - mówi Matys. Ostatecznie, gdy jego sprawę nagłośniły media, kurację sfinansowali producent leku i prezydent Gdańska.

Reklama

Ale podobny problem mogą mieć tysiące osób w Polsce. Szacuje się, że na kontraktach może pracować w naszym kraju nawet co drugi lekarz i co dziesiąta pielęgniarka. Wielu z nich wybrało kontrakt, aby więcej zarabiać, a część nie miała wyjścia, bo taka forma zatrudnienia była wygodniejsza i tańsza dla dyrekcji szpitali.

>>> Sprawdź, czy uchronisz się przed AIDS i HIV

Do tej pory niewielu pracowników kontraktowych zdawało sobie sprawę z powagi sytuacji. "Teraz uświadomili sobie, że mogą znaleźć się w takiej sytuacji jak pan Jakub. Przecież takie zagrożenie jest na porządku dziennym. Szczególnie dotyczy to pielęgniarek, które mają kontakt z krwią, trafiają na agresywnych pacjentów, ciągle ryzykują zakażenie" - podkreśla Grażyna Buczkowska, prezes Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych.

Dominika z Warszawy do dziś pamięta lęk, jaki przeżywała po kontakcie z krwią pacjenta z wirusem HIV. "To był chyba najgorszy okres w moim życiu. Po miesiącu zrobiono mi badanie, które dało wynik negatywny, ale pewność, że jestem zdrowa, miałam dopiero po trzech miesiącach. A gdybym jeszcze wtedy musiała się zastanawiać, skąd wziąć pieniądze na leki, to chyba bym oszalała" - dodaje.

>>> Diler narkotyków zakaża kobiety HIV

Konstanty Radziwiłł, prezes Naczelnej Izby Lekarskiej, uważa, że należy zmienić prawo, które w jawny sposób dyskryminuje pracowników kontraktowych. "Państwo powinno płacić za taką kurację bez względu na to, czy pracownik służby zdrowia ma etat, czy kontrakt. Zwłaszcza że gdyby doszło do zakażenia, to leczenie zakażonego będzie kosztowało budżet znacznie więcej. To zupełny brak perspektywicznego myślenia" - ocenia.