Pacjenci są załamani. "Wiedziałam, że jest źle, ale żebym musiała czekać na zapis do przyszłego roku?" - załamuje ręce Krystyna Kuścierczyk z Warszawy. Jest chora na niedoczynność tarczycy, cukrzycę, dnę moczową, nadciśnienie i po przeżytym udarze, lęka się o swoje życie. Szczególnie ostatnio, kiedy straciła nadzieję na szybką pomoc swojego lekarza. "Dwa tygodnie temu poczułam ból w piersiach. Natychmiast wezwałam pogotowie. Na szczęście to był fałszywy alarm, ale lekarz kazał mi iść do kardiologa" - opowiada pani Krystyna. Tam usłyszała, że nie ma zapisów do końca roku. "To potworne" - mówi "Faktowi" pani Krystyna.

Reklama

To dramat co najmniej 9 milionów pacjentów. "Tylu Polaków cierpi na serce i choroby układu krążenia" - podkreśla krajowy konsultant w dziedzinie kardiologii prof. Grzegorz Opolski. Skąd problem? "Wyczerpały się limity przyznane przez NFZ" - tłumaczą dyrektorzy szpitali i przychodni. Lekarze mówią, że są bezradni. Wielokrotnie zabiegali o większe środki. Niestety, bez skutku.

Prezes NFZ Andrzej Sośnierz zapowiada, że będzie lepiej, ale... dopiero za dwa lata. "Będzie więcej miejsc dla chorych. W 2008 r. zmienimy zasady kontraktowania" - tłumaczy w "Fakcie" Sośnierz. Ale ilu pacjentów może tyle czekać?