Posłowie i senatorowie PiS we wtorek o godz. 18 zbiorą się na mszy świętej w intencji zmarłych w katastrofie prezydenckiego samolotu. Parlamentarzyści organizują też pomoc dla rodzin ofiar "We wtorek o godz. 18 organizujemy klubową mszę świętą w kościele św. Aleksandra na Placu Trzech Krzyży" - poinformował dziennikarzy w poniedziałek w Sejmie rzecznik klubu PiS Mariusz Błaszczak.

Dodał, że w poniedziałek o godz. 19 w kościele św. Krzyża w Warszawie odbędzie się msza w intencji zmarłej szefowej klubu PiS Grażyny Gęsickiej.

Natomiast we wtorek wieczorem w białostockiej bazylice katedralnej zostanie odprawiona msza św. w intencji lidera PiS w województwie podlaskim, wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Putry. Upamiętni również 15. rocznicę śmierci Andrzeja Lussy, b. prezydenta Białegostoku zmarłego nagle w pracy 13 kwietnia 1995 roku, który był działaczem Porozumienia Centrum i władz regionalnych "Solidarności".

Według Błaszczaka obecnie PiS koncentruje się na pomocy rodzinom posłów i senatorów z klubu Prawa i Sprawiedliwości, którzy zginęli w sobotniej katastrofie. "Wspieramy rodziny zmarłych w każdy możliwy sposób. Teraz jest szczególnie trudny czas dla nich (...). Z każdą rodziną mamy kontakt i pytamy co jest potrzebne" - powiedział.

Pomoc finansowa ma pochodzić m.in. z partyjnego funduszu, na który wpływają składki członkowskie.











Reklama




W sobotę zginęli w katastrofie samolotowej pod Smoleńskiem prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria. Śmierć poniosły w niej także 94 inne ważne dla Polski osoby, w tym 18 parlamentarzystów. Wśród nich było siedmioro parlamentarzystów PiS: szefowa klubu Grażyna Gęsicka, wicemarszałek Sejmu Krzysztof Putra, wiceszefowie partii: Przemysław Gosiewski i Aleksandra Natalli-Świat, poseł Zbigniew Wassermann, senatorowie Stanisław Zając, Janina Fetlińska.

Swoich kolegów, którzy zginęli pod Smoleńskiem, wspominali w poniedziałek w Sejmie politycy PiS.

"Każdy z nas z niedowierzaniem chodzi, ogląda tabliczki z nazwiskami posłów, nie chce się wierzyć, że ich nie ma" - mówił poseł Andrzej Dera z trudem powstrzymując łzy. "Wiem, że życie będzie się toczyło, ale dziś chcemy pożegnać nasze koleżanki i kolegów, chcemy być po prostu z nimi" - mówił.

Poseł dodał, że o katastrofie prezydenckiego samolotu dowiedział się będąc w Katyniu. Dera przyjechał tam pociągiem, razem z innymi posłami PiS, by wziąć udział w uroczystościach 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. "Pierwsza informacja - awaria samolotu pana prezydenta, wiedzieliśmy, że to nie jest najwyższej klasy sprzęt, zdarzały się awarie i każdy z nas mówił: nic się nie stało, poczekamy" - mówił Dera. Następnie - powiedział - zaczęły napływać informacje, że parę osób jest rannych, że kilka może być zabitych.

"A potem ta straszliwa wiadomość, że wszyscy, którzy byli na pokładzie zginęli. Nie było osoby, która by nie płakała" - mówił. "Atmosfera w pociągu, gdy wracaliśmy, pociąg widmo, cisza..." - wspominał.

"Umysł czasami chce oszukać rzeczywistość, łapie się na tym, że myślę o niektórych, jakby dalej byli" - mówił w poniedziałek dziennikarzom w Sejmie europoseł PiS Zbigniew Ziobro.


"Dla mnie taką osobą, z którą ostatnio rozmawiałem był Przemek Gosiewski, człowiek ogromnej energii, siły życia, zapraszał mnie, bym przyjechał do niego do województwa świętokrzyskiego (...) umawialiśmy się na spotkanie, to było w przeddzień tragedii, trudno mi sobie wyobrazić, że jego nie ma" - wspominał Ziobro. "Jest wspomnienie, rozpacz, ból, cóż tu komentować" - dodał.

Posłanka PiS Jolanta Szczypińska mówiła dziennikarzom, że wciąż nie wierzy, że już nigdy nie porozmawia, nie spotka, nie uściśnie ręki kolegom, którzy zginęli w sobotniej katastrofie. "Nie byłam jeszcze na sali obrad, nie mogę przekroczyć tego progu i zobaczyć tych pustych miejsc" - wyznała.

"Mówi się, że nie ma osób niezastąpionych, ja zrozumiałam, że to nieprawda, tych osób nikt nie zastąpi. My musimy dalej działać, realizować swój mandat (...), ale wiemy, że odeszli najlepsi z najlepszych, my nigdy im nie dorównamy, ale zadania, których oni nie zdążyli zakończyć przeszły na nas" - mówiła Szczypińska.

"Ja mam nadzieję, że ta wielka tragedia i ta ofiara, która została złożona w bardzo symbolicznym miejscu nie była nadaremna, jestem osobą wierzącą i staram się w ten sposób myśleć, być może jest to jakieś przesłanie do nas wszystkich" - powiedziała posłanka. Czy potrzebna jest tak wielka tragedia, by odkryć w sobie pokłady dobra - pytała.