Wanda Traczyk-Stawska, ps. Pączek, to była łączniczka z Powstania Warszawskiego. Od niemal 70 lat walczy o pamięć o największej powstańczej nekropolii - Cmentarzu Powstańców Warszawy. W 1947 roku Traczyk-Stawska dostała rozkaz od swojego dowódcy, by odnaleźć groby kolegów poległych w powstaniu; rozkaz wypełniła, ale nadal zabiega o pamięć o cywilnych ofiarach tego zrywu.
Tu (na Cmentarzu Powstańców Warszawy-PAP) leży 8 do 10 tys. żołnierzy, natomiast ludności cywilnej leży tu ponad 80 tys. - dzieci, kobiet, starców i żołnierzy też, razem - podkreśla Traczyk-Stawska.
Nie ma porównania - dziecko a żołnierz. Żołnierz ma broń. Albo zabije wroga albo wróg go zabije, ma możliwość walki w obronie swojego życia. A co może matka, co może ojciec, co może każdy cywil, który jest bezbronny, a tu leży tych cywilów najwięcej, ale to oni byli najodważniejsi, bo gdyby oni zażądali tego od nas, to musielibyśmy kapitulować, a trwali z nami do ostatniego dnia - opowiada.
Kiedy my, pobite wojsko, wychodziliśmy z Warszawy, oni nas żegnali łzami. Dla mnie ten moment był bardzo ciężki, bo my wiedzieliśmy, że idziemy do obozów, gdzie mamy zapewniony wikt i opierunek, bo będzie coś do zjedzenia, bo będzie dach nad głową, bo muszą spełnić to, co jest zapisane w konwencji genewskiej... My nie wyszliśmy z koszar, ta ludność cywilna to nasi najbliżsi, sąsiedzi, ale przede wszystkim matki, ojcowie, młodsze rodzeństwo, babcie - mówi Traczyk-Stawska.
Według niej, oprócz pomnika "Polegli Niepokonani", na Cmentarzu Powstańców Warszawy powinien stanąć pomnik matek warszawskich. Powstańczych matek, bo im się to najbardziej należy. One muszą myśleć cały czas o tym, w jaki sposób te ich dzieci zginęły i to jest najstraszniejsze - przekonuje była łączniczka.