- Mam nadzieję, że będzie w stanie to nazwisko kiedyś podać prokurator Piotr Kosmaty (z Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie-red.) - tłumaczył Najsztub.
Skomentował w ten sposób sprawę „zlecenia” na niego oraz na Macieja Gorzelińskiego. Wykonać miała je ta sama grupa, która w 1992 roku porwała i zabiła dziennikarza Jarosława Ziętarę.
Kilkanaście dni temu Najsztuba w tej sprawie przesłuchała prokuratura.
- Miał być zrealizowany ten sam schemat co z Ziętarą. Skończyło się na przyjęciu zlecenia i obserwacji, bo Najsztub i piszący z nim Maciej Gorzeliński dostali ochronę - mówi "Gazecie Wyborczej" informator z prokuratury. Śledczy dowiedzieli się o planach morderców od świadków, którzy zeznają przeciw trzem zatrzymanym w sprawie zabójstwa poznańskiego dziennikarza, Jarosława Ziętary.
Piotr Najsztub przyznaje, że 20 lat temu dowiedział się o zagrożeniu od śledczych. Redakcja wynajęła firmę ochroniarską z Poznania, jednak jej pracownicy szybko wycofali się ze zlecenia, bo "ich przerosło", dlatego też sprawę przejęła firma z Warszawy. Dziennikarz przyznaje, że gdy zaczął opisywać, co dzieje się w firmie Elektromis, jeden z zamieszanych w sprawę ludzi próbował go przekupić "kosmicznym" wynagrodzeniem.
ZOBACZ TAKŻE: Prokuratura nie ufa policji w sprawie Ziętary. Przeszukania prowadzi wojsko>>>