Wstrząs sejsmiczny, który w piątek nad ranem odczuli mieszkańcy okolic Bełchatowa i Pajęczna (Łódzkie), miał siłę 4,42 stopnia w skali Richtera. Doszło do niego kilka minut po 5 rano w okolicach nowej odkrywki węgla brunatnego w Szczercowie należącej do PGE KWB Bełchatów, gdzie od niedawna trwa wydobycie węgla.

Reklama

Jak wyjaśnił dr Wiejacz, umieszczenie kopalni odkrywkowej w okolicach Bełchatowa wynika ze specyficznej budowy geologicznej tego terenu. W uformowanych tam zgłębieniach - powstałych w efekcie uskoków tektonicznych - odkłada się węgiel brunatny. Wydobywanie węgla z kopalni odkrywkowych wymaga zdjęcia bardzo dużego nadkładu ziemi i złożenia go w innym miejscu. "W efekcie w jednym miejscu podłoże jest dociążone, w innym odprężone i raz na kilka lat dochodzi do takich zjawisk" - mówi.

Dr Zbigniew Gardziel z Zakładu Geologii i Ochrony Litosfery Uniwersytetu Marii Skłodowskiej-Curie w Lublinie opisuje, że w kopalniach odkrywkowych powodujący nacisk nadkład ziemi, który był do tej pory nakierowany na głębokie warstwy ziemi, zostaje zdjęty. "W efekcie następuje rozprężanie gruntu i skał znajdujących się pod tym nadkładem. Gwałtowne przekroczenie naprężenia powoduje wstrząs" - tłumaczy naukowiec.

"Wstrząsy związane bezpośrednio z wydobyciem węgla w kopalni Bełchatów zdarzają się, ale są to zjawiska na tyle małe, że poza siecią sejsmiczną samej kopalni nikt tych wstrząsów nie rejestruje" - dodaje z kolei dr Wiejacz.

Wstrząsy związane bezpośrednio z wydobyciem mogą zdarzać się w kopalniach miedzi i kopalniach węgla kamiennego. Jednak to, jak często występują, zależy od szybkości prowadzonego wydobycia i zachowanych środków ostrożności. Jak zaznacza dr Wiejacz, wielkie wstrząsy górnicze występują jednak znacznie rzadziej niż przed 1989 rokiem - liczba zjawisk tego typu spadła pięciokrotnie.

Dr Gardziel zwraca uwagę, że w kopalniach głębinowych na Górnym Śląsku, węgiel eksploatuje się od bardzo dawna. "Rozpoczyna się jednak od czerpania węgla z pokładów najpłytszych, stopniowo je pogłębiając. W związku z tym skały mogą odprężać się bardzo powoli, co zmniejsza prawdopodobieństwo wystąpienia trzęsień ziemi" - mówi.

Dr Wiejacz zauważa, że Polska ma to szczęście, że leży z dala od granic płyt tektonicznych, więc duże trzęsienia ziemi nam nie grożą. Jednak płyty tektoniczne składają się z mniejszych jednostek, a na ich granicach mogą zdarzać się mniejsze trzęsienia. "Niekiedy mogą się one przenosić poprzez całą płytę na jej granice lub przeciwną stronę. Tego przykład mieliśmy w 2004 roku, kiedy zaobserwowano niespodziewane wstrząsy kaliningradzkie" - dodaje.

Reklama

Tłumaczy, że w Polsce regionem narażonym na wystąpienie trzęsienia ziemi są Zachodnie Karpaty i Podhale. "Tam średnio raz na 30 lat dochodzi do wstrząsów, które byłyby wyczuwalne i powodowały niewielkie szkody" - mówi. Dr Gardziel dodaje, że narażone są również Sudety, pas od Szczecina w kierunku Hrubieszowa, czyli granica platformy wschodnioeuropejskiej, jak również obszar Gór Świętokrzyskich.

Dr Wiejacz przypomina, że największe trzęsienie ziemi na terenie Polski - o amplitudzie 5,7 - miało miejsce w 1786 roku w rejonie Myślenic. "Gdyby wystąpiło ono dzisiaj byłaby to katastrofa, choć nie tak poważna jak na Haiti. Nie mówiłoby się o tysiącach, ale o dziesiątkach ofiar" - ocenia.