Oburzają się i Andrzej Wajda, i Kazimierz Kutz, i Joanna Szczepkowska, a Krzysztof Krauze, człowiek bez wątpienia szlachetny i autor kilku świetnych filmów, ogłasza bojkot mediów publicznych (choć niektórzy jego koledzy ograniczają się do wyrazów protestu).- Dajemy się wszyscy poniżać grupie samozwańczych harcowników - grzmi Agnieszka Holland.

Reklama

Odezwali się nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Tydzień, dwa tygodnie temu, choć francusko-niemiecka telewizja ARTE już dawno zerwała współpracę z TVP, milczeli. Ocknęli się po pięciu miesiącach rządów Farfała. Sama „Wyborcza” udziela im łamów, ale kiedy dawny wszechpolak wchodził do gabinetu prezesa w różowo-brunatnej koalicji z panem Rudomino, nie ogłaszała dramatycznych manifestów przeciw neonazistom, nie krzyczała: do walki! Co najwyżej przypominała spokojnie, kim jest ten pan. Teraz nadszedł czas na oburzenie.

Dlaczego teraz? Wyjaśnia to szczerze Kazimierz Kutz, który łączy funkcję autorytetu z funkcją jak najbardziej czynnego polityka rządowej koalicji. Przekonuje, że lepsza od bojkotu jest "droga prawna". Na czym ma ona polegać. Na przeforsowaniu nowej ustawy medialnej wspólnie przez PO i SLD. "Za parę miesięcy rządy LPR nad telewizją zostaną przerwane" - pociesza sędziwy reżyser swoich towarzyszy w proteście. Ale doradza, aby protestować "przeciw obecności tych ludzi w TVP".

Wcześniej nie protestowano, bo Farfał wyrzucał "Misję specjalną", zastępując ją audycją weterana SLD-owskiej telewizji Andrzeja Kwiatkowskiego, bo zwalniał lub przesuwał na późne godziny dziennikarzy, którzy byli wspólnymi wrogami Ligi Polskich Rodzin i lewicowych intelektualistów. Lepiej, żeby zrobili to ziejący żądzą odwetu na PiS wszechpolacy niż przyszli nominaci Platformy i lewicy. Teraz wykonał swoją robotę i trzeba usunąć jego samego. Można to zrobić ustawą, która przeprowadzi za jednym zamachem wymianę obecnych władz telewizji na zupełnie nowe. Zrobił tak niegdyś PiS, i Trybunał Konstytucyjny zapowiedział wtedy, że godzi się na coś takiego po raz ostatni. Ale czy nie zgodzi się raz jeszcze, gdy będzie chodziło o ratowanie polskich mediów publicznych przez brunatnymi? A czy jakikolwiek twórca ośmieli się protestować przeciw "odpolitycznianiu" TVP przez polityków, jeśli będzie chodziło o jeden prosty cel: pogonić brunatnych!

Reklama

Nie żałuję Farfała. Wiedział, w co grał, i chyba rzeczywiście nie powinien być wprowadzany do władz telewizji, nawet nie ze względu na swoją przeszłość, a brak kompetencji. Teraz ma tylko jeden cel: umieścić jak najwięcej swoich partyjnych kolegów na etatach, i robi to wyjątkowo bezwstydnie. Nawet usuwanych przez niego "PiS-owskich dziennikarzy" żałuję średnio, bo ktoś, kto wchodzi do upolitycznionej telewizji, robi to na własne ryzyko. Choć są wśród nich ludzie utalentowani, którzy powinni mieć w prawdziwie pluralistycznej stacji swoje programy i okienka.

Śmieszy mnie tylko hipokryzja jednych, a naiwność innych uczestników krucjaty przeciw Farfałowi, wśród których widzę znakomitych artystów, ale chyba dość przeciętnych uczestników publicznej debaty. Powtórzę raz jeszcze: dlaczego nie protestowaliście miesiąc wcześniej? Co się zmieniło? Czy naprawdę musicie działać jako orkiestra obsługująca interesy polityków. Artysta to brzmi dumnie. Powinno.