Poseł Palikot skierował do nas wezwanie, abyśmy wpłacili 500 tysięcy zł i wycofali się z tego, co wcześniej opublikowaliśmy na łamach "Gazety Polskiej". Zanim dojdzie do jakiegokolwiek procesu, na pewno będziemy musieli ustalić stan psychiczny pana Palikota, bo nie wiadomo, czy posiada on zdolność prawną.

Reklama

W całym zamieszaniu są dwie sprawy. Jedna dotyczy Dariusza Piątka, a druga Janusza Palikota. Co do tej pierwszej, radny PO dobrze wiedział, że rozmawia z dziennikarzem. Musiał więc zdawać sobie sprawę z tego, że dziennikarz przyszedł do niego nie dlatego, że jest jego znajomym, ale po to, by się czegoś dowiedzieć. Być może Piątek nie został uprzedzony, że magnetofon nagrywa rozmowę. Cały spór opiera się teraz na udowodnieniu tego, co powiedział pan Piątek. Ale nie na pytaniu, czy rzeczywiście powiedział to, co wydrukowaliśmy. Ta kwestia nie będzie zatem rozważana w świetle etyki dziennikarskiej.

A konkretnie co do żądania pana posła, to kieruję do Janusza Palikota serdeczną prośbę, by poddał się badaniom psychiatrycznym. Deklarujemy przy tym 500 zł na specjalny ośrodek, który przeprowadzi te badania. Chcemy mieć pewność co do jego stanu psychicznego, ponieważ gdy dojdzie do procesu, musi być pewne, że pan poseł posiada zdolność prawną. Być może będziemy mieć solidne dowody na to, że ma on poważne problemy. Z miejsca można przytoczyć przykład, że daje pieniądze osobom, których nawet twarzy nie pamięta. Na szczęście, psychologia mówi, że nawet przypadki takie jak Palikota są uleczalne.