Lech Wałęsa popełnił błąd, jadąc na kongres Libertas. Postawił na szali swój wizerunek i stracił na tym. Przykre, że również minister spraw zagranicznych Francji Bernard Kouchner delikatnie krytykuje naszego byłego prezydenta. Pamiętam jego mowę z okazji jubileuszu przyznania Wałęsie Pokojowej Nagrody Nobla. Kouchner powiedział wtedy wiele pięknych zdań pod adresem Polski, "Solidarności", a przede wszystkim samego Wałęsy. Teraz obrońcą byłego prezydenta przed Kouchnerem staje się Ganley. To wszystko robi się śmieszne.Świat stanął do góry nogami. Nawet Roman Giertych, który zawsze ostro krytykował byłego prezydenta, nagle chce z niego uczynić magnes przyciągający do Libertas ludzi z całej Europy.

Reklama

>>> Giertych: Wałęsa powinien znaleźć dla siebie miejsce w Libertas

Dla własnego dobra Wałęsa nie powinien więc pojawiać się wszędzie, gdzie to tylko możliwe. Pamiętajmy, że założyciel partii Libertas - Declan Ganley - rozwalił traktat lizboński. Gdyby Lech Wałęsa także opowiadał się przeciwko traktatowi, to jego pojawienie się w Rzymie byłoby uzasadnione. Jednak Wałęsa ma pretensje do Lecha Kaczyńskiego właśnie o to, że ten nie podpisał traktatu. W takim razie czy były prezydent pojechał z wykładem na kongres Libertasu tylko dla zysku finansowego? Ostatnio przyznał, że brakuje mu pieniędzy i że za wykład w Rzymie dostał niemało. Mam jednak wrażenie, że dziś prezydent żałuje tych słów. Jak również tego, że w ogóle pojawił się u boku Ganleya. Teraz trudno jest mu przyznać się do błędu i zwyczajnie nie wie, jak z tej sytuacji wyjść z twarzą.

>>>Od...się od Wałęsy - apeluje Zaremba

Lech Wałęsa nie jest osobą, którą można kupić. Pamiętamy go jako charyzmatycznego przywódcę "Solidarności". To człowiek legenda, który razem z Janem Pawłem II jest najbardziej rozpoznawaną postacią z Polski na świecie. Tego nikt mu nie odbierze, jakiekolwiek popełni błędy - nawet on sam. Po jego prezydenturze chciało się powiedzieć, by już nic więcej nie robił ani nie mówił. Bo Wałęsa ma okresy, gdy jest bardziej zaangażowany w politykę, ale też takie, kiedy gdzieś znika. Oskarżano go o agenturę, ale to przerabiał jeszcze, gdy był prezydentem. Pamiętam też potworne błędy za jego prezydentury, ale nie czas na wyciąganie tych spraw, bo na bieżąco był rozliczany przez dziennikarzy i żaden z komentatorów mu nie odpuszczał. Dajmy dziś już temu spokój.
Stać go na wszystko - jednego dnia jest na kongresie EPP, następnego widzimy go u boku przywódcy Libertas, a kolejnego może się pokazać na czele stoczniowców protestujących przeciwko Tuskowi 4 czerwca. Nie da się go zaszufladkować - jest jak wolny elektron i właśnie to jest w jego stylu. Ale co robi u boku Ganleya? Trudno powiedzieć, że cokolwiek ich łączy. Gdyby chociaż Ganley był znaczącym przywódcą. Lepiej zatem pamiętać Lecha Wałęsę ze spotkań z Dalajlamą niż z wieców Libertas.

Reklama

>>>Do Ganleya pojechał Wałęsa czy Bolek

Wałęsa zawsze był próżny i zakochany w sobie. Ale oby każdy z nas potrafił zrobić tyle co on w najlepszym okresie swojego życia. Nie od dziś wiadomo, że czasem coś chlapnie, jak np. wtedy, gdy sprzeciwił się, żeby Guenter Grass został obywatelem Gdańska, ponieważ jako 15-latek należał do Waffen SS. Zdarza się, że były prezydent używa dosadnego języka. Ale w tym też jego urok.

Dziś wszystko wali się Lechowi Wałęsie na głowę. Zupełnie niepotrzebnie z ust prezydenta Kaczyńskiego padły słowa, że Wałęsa był "Bolkiem". Głowa państwa nie powinna wypowiadać się w taki sposób. Ale niepotrzebnie również sam Wałęsa obudził się z tą sprawą po roku i chce teraz za te słowa podać Kaczyńskiego do sądu. Lepiej, by obaj panowie w końcu się spotkali i porozmawiali w cztery oczy.