Donald Tusk pokazał, że po wygranych wyborach rządzi w PO jeszcze bardziej niż wcześniej. Decyzje dotyczące obsady funkcji europejskich podjął w stylu rasowego monarchy absolutnego. Przypominając po raz setny, że polskie partie nie są przestrzenią rozbuchanej wolności, swobodnej debaty. No ale zwycięzcy się nie sądzi.

Reklama

Znów zobaczyliśmy, że nikt nie może być pewien, iż wywalczył sobie raz na zawsze pozycję. Ambicje Danuty Huebner marzącej o zatrzymaniu posady unijnego komisarza musiały zniknąć z minuty na minutę – pomimo imponującej liczby głosów, które dostała w Warszawie. Dziś jest tylko jednym z żołnierzy. Co więcej, istotna jest przynależność do grupy najbliższych politycznych przyjaciół lidera. Mając do wyboru dawnego liberała Janusza Lewandowskiego i weterana zaledwie Platformy Jacka Saryusza-Wolskiego (kojarzonego na początku nie ze skrzydłem Tuska), lider wybrał bez wahania tego pierwszego.

Czy to dobrze, że to Lewandowski powalczy o tekę w Komisji Europejskiej? Podzielam krytyczną ocenę dorobku Danuty Huebner pióra Jana Rokity, więc nie martwię się jej eliminacją. Co do wyboru Lewandowskiego zamiast Saryusza-Wolskiego – tu sprawa jest bardziej skomplikowana. Bardzo bym chciał, aby kompetentny, twardy, prawdziwy nowoczesny patriota Saryusz stanął na czele jednego z resortów odpowiadających za unijną dyplomację. Byłby to strategiczny sukces Polski szukającej w Unii oparcia wobec swoich problemów – na przykład z bezpieczeństwem energetycznym. Z drugiej strony zwłaszcza podczas kryzysu rozgrywka o to, na ile Unia nie będzie organizmem rozrywanym przez ekonomiczne protekcjonizmy, przez „strategie dwóch prędkości”, staje się szczególnie istotna. Bilans tego werdyktu jest więc remisowy.

Czy Janusz Lewandowski wykorzysta szansę – zwłaszcza jeśli nie dostanie jednej z najatrakcyjniejszych dla Polski tek: konkurencji lub rozwoju regionalnego? Prezentował się sensownie w europejskich debatach, inaczej niż bezbarwna Huebner jest bardziej politykiem niż urzędnikiem. Ale pewności nie ma. Przecież w sprawach europejskich Tusk odgrywa ciągle rolę Boga z wyobrażeń deistów. Wprawia mechanizm stworzonego przez siebie świata w ruch, ale nim nie kieruje. Potem wszystko już w rękach tych, których wyśle do Brukseli.

Reklama