Tusk z kancelarii premiera do rezydencji na Parkowej, gdzie w poniedziałkowy wieczór odbywało się spotkanie zarządu PO z nowo wybranymi eurodeputowanymi, przyszedł na piechotę. Jak mówią członkowie zarządu - w zaskakująco dobrym humorze. Zaczął od podziękowań i pochwał. Według relacji uczestników po kilku minutach zwrócił się do siedzącego obok Grzegorza Schetyny - "pochwał już wystarczy".

Reklama

>>>Lewandowski komisarzem bo jest wojownikem

"Potem premier zapowiedział, że przechodzimy do konkretów" - opowiada nasz informator. Konkretami były funkcje unijne. "Byliśmy zdumieni, pierwszy raz Donald w ten sposób z nami rozmawiał. Zawsze na zarząd przychodził z pewnym swoim planem, ale konkrety rodziły się w dyskusji, tu było zupełnie inaczej. Tusk miał już wszystko wcześniej przygotowane" - relacjonuje nam jeden z członków zarządu. Jak dodaje, zaczęło się dość niewinnie.

>>>Ile zarabia unijny komisarz? Miliony

Tusk miał powtórzyć, że PO ma trzech świetnych kandydatów do Komisji Europejskiej, że są to Lewandowski, Saryusz-Wolski i Huebner. Po chwili jednak jednoznacznie postawił na Lewandowskiego. W krótkim przemówieniu pogrzebał nadzieje na tekę unijnego komisarza zarówno Danuty Huebner, jak i Jacka Saryusza-Wolskiego. Podkreślił, że uważa Saryusza-Wolskiego za świetnego szefa polskiej delegacji i jest zdania, że tak powinno pozostać. Dla Huebner wybrał funkcję szefa jednej z parlamentarnych komisji. "Danusiu, chcę, żebyś już od jutrzejszego poranka monitorowała sytuację w komisjach związanych z dzieleniem unijnych pieniędzy, pamiętaj, to dla nas bardzo ważne" - miał przekonywać szef PO.

Reklama

Zebranych to kompletnie zaskoczyło. Huebner siedziała jak mumia, nie odezwała się ani słowem. Równie zaskoczony był Jacek Protasiewicz, który liczył, że jeżeli dojdzie do głosowania, to on, a nie Saryusz-Wolski, będzie szefem delegacji PO. "Wyglądał, jakby ktoś go pobił" - opowiada jeden z jego kolegów.

Na zaskoczoną wyglądała wiceszefowa partii Hanna Gronkiewicz-Waltz. Miała pod nosem powtarzać - "O co chodzi?! "

Reklama

Podobnie inni. Tusk reakcją sali się nie przejmował, na koniec zapytał tylko, czy ktoś chce zabrać głos. "Zgłosił się Janusz Lewandowski, ale powiedział tylko, że szkoda, iż nie ma z nami profesora Zalewskiego z Lublina, bo on na pewno by powiedział coś mądrego. Potem głos znów zabrał premier, który zakończył spotkanie słowami "to może teraz pójdziemy na drinka" - opowiada nam jeden z uczestników spotkania.

Gdy oficjalna część posiedzenia się już zakończyła, większość jego uczestników zaczęła podchodzić do Janusza Lewandowskiego i mu gratulować. "Na sali nikt nie miał wątpliwości, że to on jest zwycięzcą" - podkreśla jeden z naszych rozmówców.