Reakcja jest w miarę spokojna. Ludziom to się nie podoba, jak zwykle przy wyrokach różnego rodzaju bywa. Większość ma zdanie, że to za łagodny wyrok, jeśli chodzi o śmierć demonstrantów na placu Tahrir, bo prawo muzułmańskie i tradycje arabskie mówią oko za oko i wet za wet: w ogóle nie można takich rzeczy przepuścić, bo skoro zginęli nasi krewni, nasi bliscy, to ten tyran - za jakiego uważa spora część Egipcjan Hosniego Mubaraka - powinien również ponieść śmierć.
Dla mnie nie ulega wątpliwości, że nowe władze egipskie, nowy system egipski bardzo się demokratyzuje. Czerpie też wzory z kultury zachodniej. Chce pokazać: my nie jesteśmy barbarzyńcami, my mamy wielką kulturę starożytną i w związku z tym chcemy postępować tak jak wy postępujecie, tak jak wy akceptujecie, czyli jednak ten obraz Egiptu w opinii światowej też się liczył i miał wpływ na taki właśnie wyrok.
Oczyszczenie z zarzutów korupcyjnych synów Mubaraka troszeczkę zaskakuje, bo rzeczywiście, o ile sprawa traktowania demonstrantów na placu Tahrir przez prezydenta i ministra spraw wewnętrznych jest oczywista, tak wydawało się, że również zarzut korupcji jest dość mocno uzasadniony. Tymczasem okazuje się, że sąd nie miał takiego zdania. Ja nie znam szczegółów procesu. Być może po prostu nie zdołano w sposób jednoznaczny udowodnić tej korupcji, bo rzeczywiście na szczytach władzy bardzo trudno mówić o bezpośredniej korupcji, że ktoś od kogoś bierze jakieś pieniądze.