Szef Rossielchoznadzoru mówił wówczas, że odkrycie to podważa ogólną wiarygodność naszych służb weterynaryjnych.
W jedno podobne wydarzenie można by jeszcze uwierzyć. W dwa – już trudniej, zwłaszcza że dotyczą tak różnych produktów, jak maliny i mrożone mięso. Tym bardziej że zazwyczaj rosyjskie służby odkrywają nieprawidłowości w żywności z państw, które w jakiś sposób Rosji podpadły. Mogliby o tym zaświadczyć producenci łotewskich szprotów, gruzińskiej wody Borżomi, mołdawskich win czy białoruskiego mleka.
Powstaje więc pytanie, o co tym razem chodzi Moskwie. Być może Kreml mści się za kłody rzucane pod nogi rosyjskiemu Acronowi w jego staraniach o przejęcie tarnowskich Azotów. Możliwe, że to ciąg dalszy dość niejasnej gry o drugą nitkę Jamału. A może po prostu odprysk gry wymierzonej w integracyjne zamiary Ukrainy, która ani myśli ulec Kremlowi i przystąpić do firmowanej przez niego unii celnej, zamiast tego dążąc do podpisania z UE umowy o stowarzyszeniu.
Jedno jest pewne: zadekretowana odgórnie jeszcze w 2009 r. odwilż w stosunkach polsko-rosyjskich na niewiele się zdała. Każdy, kto kiedykolwiek negocjował jakąkolwiek umowę z Rosjanami, powie jedno: gdy czują oni, że ich partner się cofa, uznają to za słabość i naciskają dalej. Symbolem, że Moskwa postrzega odwilż z Polską nie na zasadach partnerskich, był prezent wręczony przez Władimira Putina Donaldowi Tuskowi podczas obchodów 60. rocznicy wybuchu II wojny światowej. Była nim – o czym wiemy dzięki ujawnionemu przez WikiLeaks szyfrogramowi amerykańskiej ambasady w Warszawie – kopia wydanej wówczas przez rosyjski wywiad książki, oskarżającej Polskę o współodpowiedzialność za wywołanie wojny z III Rzeszą.
Splunięcie w twarz to mało powiedziane. Najwyraźniej jednak nie dało do myślenia architektom naszej dyplomacji. Pewnie przyćmił je rzekomy sukces, którym było zniesienie po wygranej PO w wyborach 2007 r. embarga na mięso. W rzeczywistości było to pyrrusowe zwycięstwo. Pyrrusowe, bo odniesione na rosyjskich warunkach. Po wprowadzeniu przez Rosję zakazu wwozu mięsa w 2005 r. rządowi PiS udało się umiędzynarodowić sprawę, czyniąc z niej problem unijno-, a nie jedynie polsko-rosyjski. Rosja zniosła embargo, gdy Tusk zgodził się wrócić do poziomu bilateralnego.
Dzisiaj jesteśmy prawie w punkcie wyjścia. Prawie, bo na razie nie ma mowy o pełnym embargu, ale raczej permanentnym rzucaniu kłód pod nogi polskich eksporterów, przynajmniej na razie. Zbliżenie z Rosją zakończyło się fiaskiem. Czas uznać je za niebyłe i zastanowić się, co dalej z polską polityką wschodnią.