Film do sieci wrzuciła posłanka Platformy Obywatelskiej Monika Wielichowska. Podpisała go tak: "Wiceminister PIS W.Jańczyk na lotnisku zażądał przełączenia @tvn24 na TV Narodową wbrew innym‼ PYCHA kroczy przed upadkiem".
Nie trzeba było powtarzać. W ludziach krew wezbrała. Po pierwsze, Janczyk (nie Jańczyk) przyszedł sobie do lotniskowego baru i zaczął stawiać żądania. Panisko. Po drugie, jak można być tak niekulturalnym?
"Co za cham, jak on traktuje ludzi" - piszą niektórzy. Rzeczywiście, wystarczy obejrzeć kilkanaście sekund nagranego filmu, by zobaczyć, że jeden z bohaterów filmu jest nadmiernie pobudzony.
"Czy on jest pijany?" - pytają internauci. Nie wiem. I nie chcę oceniać. Rzeczywiście i krok, i głos niepewny. Rzecz w tym, że ten niepewny krok i głos nie należą do wiceministra finansów, lecz do jednego z gości, który nie godził się na przełączenie kanału w telewizorze z TVN24 na TVP Info. I postanowił w dosadnych słowach to skomentować. A co na to Janczyk? Stał i słuchał. Ale w jaki arogancki sposób stał - aż chciałoby się rzec, trzymając się stworzonej przez polityków PO oraz oponentów rządu narracji.
Ta narracja zresztą zmieniła swój bieg, gdy wiele osób zwróciło uwagę, że pohukujący pan w adidasach to nie minister Janczyk. Okazało się, że to... suweren!
"Politykom partii rządzącej czasami zapomina się o słynnym suwerenie" - pisze na łamach natemat.pl Piotr Rodzik.
Cóż, nie podoba mi się, że ktoś (poseł Wielichowska?) nagrywa ukradkiem ludzi, którzy być może nie chcieliby stać się gwiazdami internetu. Ale skoro już nagrała, to pozwolę sobie na zgryźliwą uwagę. Otóż nie chciałbym, aby wymachujący rękami i pokrzykujący mężczyzna stanowił personifikację narodowej suwerenności. Najzwyczajniej w świecie: to nie jest wzorzec, który warto by uznać za modelowy. Podejrzewam, że ten pan - zapewne zmęczony po podróży - również wolałby reprezentować naród polski po ogoleniu się i odpoczęciu. A nie nagrany ukradkiem w lotniskowym barze.
Wydaje mi się, że chętne udostępnianie filmu przez polityków opozycji wraz ze zgryźliwymi komentarzami, iż wreszcie któryś z partyjnych dygnitarzy PiS-u zobaczył, co Polacy myślą o dyktaturze, to zły pomysł. W szczególności w dzień, w którym jeszcze przed południem politycy PO mówili o konieczności pojednania i demokratyzacji życia publicznego. Wolałem tę Platformę sprzed południa, a nie tę z wieczora. Bo jakkolwiek to banał, warto szukać nici porozumienia, a nie możliwości dołożenia komuś. Kij się zawsze znajdzie. Na rząd, który w wielu kwestiach działa wyjątkowo nieudolnie - bez żadnego problemu. Ale warto podnosić ten kij tylko wtedy, gdy będący u władzy naprawdę zasługują na smagnięcie.