Magdalena Rigamonti: Podejmie pan męską decyzję i wróci do polityki?
Leszek Miller (były premier i przewodniczący SLD): Kiedy Włodzimierz Czarzasty apelował do wszystkich posłów poprzedniej kadencji, żeby startowali w wyborach samorządowych, uprzejmie mu odpowiedziałem, że mnie to nie dotyczy, że na pewno nie będę startował.
W parlamentarnych?
Też nie.
Do europarlamentu?
Tu jest pewien problem. Czarzasty apeluje do wszystkich byłych premierów z SLD – i wymienia nas po nazwisku, to znaczy mnie, Włodzimierza Cimoszewicza i Marka Belkę – byśmy startowali do PE. I trzeba to przemyśleć.
Już pan myśli?
Widzę, że rodzina się ze mnie śmieje. Dziwi się, że jeszcze nie mam dosyć. A ja mam dosyć.
Może na lewicy nie w młodych nadzieja, tylko w starych, popularnych, rozpoznawalnych.
Popularność jest premią za bycie premierem. Belka, Cimoszewicz i ja uczestniczymy wciąż w różnych programach, nie narzekamy na brak zaproszeń, nasze twarze się identyfikuje.
I nie narzekacie na brak pieniędzy, bo rozumiem, że za udział w tych programach się płaci.
Pani ma złe informacje.
To przydałoby się te 40 tys. zł europoselskiej pensji...
Na polskie warunki to bardzo dużo pieniędzy.
Pan jest na emeryturze.
Ale w Polsce nie ma specjalnej emerytury dla byłych premierów. Proszę napisać, że skoro byli prezydenci mają ustawo zapewnioną emeryturę, to byli premierzy też powinni. Nie mają, i to jest bardzo krzywdzące dla byłych szefów rządów. Mam zwyczajne ZUS-owskie świadczenie.
Jak Maryla Rodowicz? 1560 zł?
Nie, bo płaciłem wyższą składkę.