Prawica nie tylko była intelektualnie nośna, bo pozbawiona gorsetu fobii i samozachwytu polskiej inteligencji dowodzonej przez sektę z Czerskiej, ale też otulała ją mgiełka romantyzmu. To nam o Coś chodziło, to nam nie było wszystko jedno, to na nas mogła liczyć Polska przez duże "P”. Ta przez małe "p” była zarządzana, nasza miała być rządzona, i to w poszanowaniu wielu pięknych zasad, jawnie lub podstępnie deptanych przez amoralny Wielki Wóz, postnomenklaturę zakolegowaną z częścią dawnej antykomunistycznej opozycji, której sen o Europie przyćmił sympatię do własnego narodu.
Wierzcie Państwo albo nie wierzcie, ale bardzo fajnie było być na prawicy w minionych latach. Przypomniał o tym w "Polityce” Robert Krasowski, który sam odegrał nieocenioną rolę w historii, dając prawicowym piórom miejsce do pisania w kolejnych periodykach (może nawet sam był prawicowcem, ale z Krasowskim jest jak z Billem Clintonem, który palił marychę, ale się nie zaciągał).
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama