Branża artystyczna bardzo mocno odczuła skutki pandemii. Zamknęły się teatry, kina, wstrzymane zostały produkcje filmowe i serialowe. - Rzeczywiście nastroje w środowisku są niewesołe - powiedział w TOK FM Maciej Stuhr. Przyznał, że oprócz pół etatu w szkole teatralnej, od dwóch miesięcy nie zarobił ani złotówki. - Większość moich kolegów jest w identycznej sytuacji. To rzeczywiście jest problem. Natomiast też długofalowe perspektywy są średnie, bo nawet jeżeli zostanie odwołana kwarantanna i wszystko zacznie wracać do normy, to kto z nas ośmieli się pójść do teatru czy kina na własną odpowiedzialność? - zastanawiał się gość Mikołaja Lizuta.
Aktor podkreślał, że olbrzymie problemy mają także producenci, dyrektorzy prywatnych teatrów czy festiwali filmowych. - Wczoraj rozmawiałem z dyrektorem Krakowskiego Festiwalu Filmowego, który próbuje się przenieść do sieci, ale mimo że jest miesiąc przed festiwalem, to PISF wciąż nie zdecydował, czy przekaże pieniądze na festiwal, czy nie - podał Stuhr.
Aktor jednoznacznie krytycznie ocenił też dywagacje dotyczące organizacji wyborów prezydenckich. - Naprawdę kogoś to w ogóle w dzisiejszych czasach interesuje, kogo się wybierze, w którym dniu i tak dalej? Przecież my musimy zadbać o zdrowie naszych dzieci, naszych rodziców. Musimy wiedzieć, czy będzie nas stać na chleb jutro - stwierdził Stuhr. - Tymczasem my wałkujemy codziennie jakiś aberracyjny pomysł prezesa Polski. Groteskowe to jest wszystko - dodał.
Na swoim przykładzie podał, że dla niego najważniejsze jest w tej chwili zdrowie bliskich i to, żeby - jak mówił - "córka zdała maturę w jakimś terminie". - Niech nie robią tych wyborów, bo zarażą ludzi. Niech se sami go [Andrzeja Dudę - red.] ogłoszą królem Polski, razem z Jezusem Chrystusem, to będzie najlepiej. Nikt wtedy tego nie podważy. Takie mam przemyślenia - podsumował gość Mikołaja Lizuta.