Wypowiedź ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego – pomijam ton, ten był okropny – za którą przepraszał premier Morawiecki, jednak mnie nie uraziła. Nie jest niczym uwłaczającym godności polskiego nauczyciela zostać porównanym do pracownika rolnego, a praca (uwaga, anglicyzm) kolekcjonera warzyw i owoców nie hańbi nikogo. Nauczycieli też. Wolałbym, aby delikatny Mateusz Morawiecki bohatersko przeprosił za kawalkadę aut Jarosława Kaczyńskiego z 10 kwietnia 2020 r. Jasne, najlepiej, gdyby „przepraszam” wypowiedział sam prezes, ale nie licytujmy zbyt wysoko. Właściwie, gdyby za przywileje Jarosława Kaczyńskiego przeprosił Ardanowski, to, w tych czasach, też by wystarczyło.
Złość ministra rolnictwa, wylana nieoczekiwanie na nauczycieli, brała się raczej z irytacji spowodowanej przez kłopoty stadniny koni w Janowie Podlaskim. To była pierwsza głośna „Trójka” dobrej zmiany. Wywalono kogoś ze złej zmiany, a potem, no kto by pomyślał, następcy nie okazali się odkrytymi talentami. Jeżeli Kuba Strzyczkowski poradzi sobie z odbudową radiowej Trójki – co jest mniej więcej tak samo łatwe jak wysłanie do pracy na polu poprzednich oficerów radiowego prawa i sprawiedliwości – może awansuje i obejmie rządy nad państwową stadniną. Dodać mu jeszcze kilka przejętych przez obóz rządzących muzeów, teatrów, redakcji i spółek i, chociaż zapracowany, przynajmniej uratuje kraj.
Wychodzi na to, że potrzebujemy Ministerstwa Odwrotu od Głupich Kroków z ministrem (wicepremierem?) Strzyczkowskim. Dwóch rzeczy możemy być wówczas pewni. Po pierwsze, będzie to ministerstwo szybko się rozrastające. Po drugie, że kiedy opozycja dojdzie wreszcie do władzy, obsadzi ministerstwo nowymi, lecz swoimi ludźmi, którzy nie będą się w pracy nudzić.
Reklama