Może tu zadziałać mechanizm znany sprzed pięciu lat. Ostatni udany występ Unia Wolności odnotowała, zdobywając kilka mandatów w europarlamencie. Jakaś grupa wyborców szukała znanych twarzy kojarzonych z europejską tematyką. Ci ludzie, podobni do unitów, choć w większości o PZPR-owskich biografiach, mogą za takich uchodzić.
Będą też mieli kłopot. Oni reprezentują prestiż, ale to SLD ma pieniądze z budżetu państwa i struktury. Czy polską lewicę stać na samobójczy start dwóch list? Czy może, uciekając przed doświadczeniami prawicy z lat 90., rada lewicowych mędrców zdoła przezwyciężyć fatalizm? Na razie to grono kojarzy się z przysłowiem "achtundachzig Professoren, Vaterland, du bist verloren" (88 profesorów, ojczyzno, jesteś zgubiona) z czasów Wiosny Ludów. Dla wyjaśnienia: chodziło o profesorów-posłów do parlamentu frankfurckiego, którzy nieustającym gadulstwem nie uratowali tego demokratycznego ciała przed zniszczeniem przez reakcję. Nie wszyscy liderzy Otwartej Polski są profesorami, ale suma ich ego wystarczyłaby na obsłużenie niejednego uniwersytetu.
Przyjmijmy jednak, że przeskoczą pierwszą przeszkodę. Dalej są wybory prezydenckie. Nieustająca bitka między Kaczyńskim i Tuskiem tworzy pole do gry. Tylko że Tusk i Kaczyński przy wszystkich wadach mają charyzmę, która zawiodła ich tam, gdzie są teraz. Podział Polska solidarna kontra liberalna może zaś od biedy wystarczyć do opisania dylematów wspólczesnej Polski. Kogo i co przeciwstawi odnowiona lewica? Nawet gdy szansa leży na ulicy, trzeba się po nią schylić. A Otwarta Polska jawi się dziś jako grono ludzi rzadko patrzących pod nogi. Na czele z Cimoszewiczem, który najbardziej by się nadawał do przełamania fatalizmu dwubiegunowej sceny.
To prawda, zbyt wczesne włączenie się w bójkę głównych zawodników grozi falstartem, ale z biologii wiadomo, że organy nieużywane zanikają. Na razie więc oceniam tę inicjatywę jako drogę do zapewnienia paru politykom miękkiego lądowania. A sztabowcy PiS cieszą się, że taka niewyrazista, liberalno-lewicowa formacja to dywersyjny zajazd na elektorat Platformy. Dzięki temu pierwsze miejsce w eurowyborach zajmie PiS. Byłoby zabawne, gdyby Celiński, Rosati, Borowski odegrali rolę muzyków w orkiestrze Kaczyńskich.