I to bez fleszy, kamer, nie mówiąc o toples modelkach. Oczywiście trudno pochwalać przemoc fizyczną. Gdybyśmy usprawiedliwili rękoczyny pasażera wobec pasażera w obronie zapachu przestrzeni publicznej, otwarlibyśmy szeroko drzwi licznym odruchom wymierzania sprawiedliwości w każdej sprawie. Nie, szarpać, bić, dźgać parasolem itd. – nie wolno.
Ale co wolno? Co radzicie, kandydaci na prezydenta, i w ogóle wszyscy kandydaci i kandydatki na krzesła w miejskich samorządach – aby przestrzeń miejskiej komunikacji była wolna od smrodu? Co nam, obywatelom, wolno, kiedy wdziera się do tramwaju śmierdziuch? Kto jeździ miejską komunikacją, wie, o czym mówię. Kto nas, ludzi zwykłych, nieskorych do bójki między kasownikami, ma bronić. Ku Klux Klan? Szwadrony Śmierci? Obóz Narodowo-Radykalny? Batman?
Chyba prostsze byłoby, gdyby do obrony naszych tramwajów i autobusów wziął się samorząd. Golaski niech sobie walczą o kulturę, komu to szkodzi, ale co będzie z tramwajem?