Marek Migalski uważa, że przy okazi afery "Mira", "Zbycha" i "Rycha" w żadnym wypadku nie można mówić o aferze "Przema" Gosiewskiego.

"Nie ma czegoś takiego jak afera Przema i to jest w jakimś sensie zwycięstwo Platformy. Tu rzeczywiście mówimy o grzeszkach PiS. Okazuje się, że grzeszki PiS polegają na tym, że urzędnicy państwowi w czasie wykonywania swoich urzędniczych obowiązków komentowali, czy opiniowali przedstawiane im projekty ustaw" - twierdzi europoseł Migalski.

Reklama

Europoseł PiS ma gotową teorię na temat tego, co robi Platforma Obywtalelska w hazardowej komisji sledczej. " Platforma robiła wszystko. Najpierw rozciągnęła tę pracę komisji, tak żeby zawrzeć tam wszystkich i PiS i SLD. Żeby każdemu coś przypisać. Później przejęli władzę w komisji, co jest kuriozalne, ponieważ ta komisja ma badać przede wszystkim grzeszki Platformy Obywatelskiej" - stwierdził Migalski.

Według Migalskiego PiS nie powinno zastępować innymi posłami Beaty Kempy i Zbigniewa Wassermanna, którzy zostali usunięci z komisji śledczej.

"Nie wiem, jaka będzie decyzja partii, ale ja rzeczywiście wtedy bym uznał, że PiS nie powinien brać udziału w tej szopce. Dlatego, że to co robi Platforma przekroczyło wszelkie granice przyzwoitości i to na szczęście zobaczyli również dziennikarze i mam nadzieję, zobaczy również opinia publiczna" - powiedział Marek Migalski.

Jego zdaniem przewodniczący komisji, Mirosław Sekuła, powinien sam wytłumaczyć się z tego, że nie zawiadomił prokuratury, gdy przyszedł do niego pewien biznesmen. "Mirosław Sekuła po pierwsze powinien się wytłumaczyć z tego, dlaczego nie zawiadomił prokuratury po tym, jak kilkanaście miesięcy temu, czy kilkadziesiąt miesięcy temu, przyszedł do niego biznesmen z całą teczką pieniędzy i oferował mu łapówkę w zamian za pewne ułatwienia chyba prawne, jeśli dobrze pamiętam" - powiedział europoseł PiS.