W filmie dokumentalnym autorstwa Roberta Kaczmarka i Grzegorza Brauna zarzucono Wojciechowi Jaruzelskiemu m.in., że był agentem stalinowskiej informacji wojskowej i brał udział w antysemickiej czystce w latach 1967-68. W filmie pada także stwierdzenie rosyjskiego opozycjonisty Władimira Bukowskiego, że Jaruzelski był "rosyjskim sługusem".

Leszek Miller w wywiadzie dla Konrada Piaseckiego w RMF FM nie krył oburzenia. "Uważam, że cały ten film został skonstruowany wg takiego dobrego rzemiosła goebbelsowskiego" - powiedział były premier. "Właściwie, kiedy ten film się kończył, to zamiast nazwiska reżysera powinno być napisane Goebbels" - dodał.

Miller uważa, że po emisji wiele osób przestanie płacić abonament. Na pytanie, czy on też przestanie, były premier odpowiedział: "Moje obywatelskie poczucie odpowiedzialności mi na to nie pozwala. Ale słyszałem już wielu moich kolegów, którzy mówili: No, po cholerę będziemy utrzymywali taką telewizję".



Reklama