W najbliższy wtorek zarząd krajowy PO ma przyjąć "mapę drogową" wyboru kandydata na prezydenta. Szef klubu PO Grzegorz Schetyna powiedział w środę w Radiu Zet, że Platforma - decydując, kogo wystawi w wyborach prezydenckich - będzie chciała wykorzystać "kampanię wyborczą" wewnątrz partii. PO wybiera nowe władze w regionach - w kołach, w powiatach, a także nowych szefów regionów. Wewnętrzne wybory mają zakończyć się w kwietniu.
"Wybieramy władze Platformy na wszystkich szczeblach i chcemy zapytać członków Platformy, jakie jest ich zdanie w tej sprawie, kogo chcieliby poprzeć, kto jest według nich lepszym kandydatem" - dodał.
"Będziemy starali się przekonać zarząd - rozmawiałem z przewodniczącym Donaldem Tuskiem - właśnie do takiej obywatelskiej debaty wewnątrz Platformy na temat kandydata w wyborach prezydenckich" - tłumaczył Schetyna, który jeszcze w ubiegłym tygodniu wyraźnie opowiadał się za tym, aby kandydata wskazał zarząd krajowy partii.
Pod koniec stycznia to premier Donald Tusk mówił, że rozważa przeprowadzenie w Platformie wewnętrznych wyborów, w których mogliby wziąć udział wszyscy członkowie partii.
Ze zmiany poglądów Schetyny cieszy się wiceszef klubu PO Janusz Palikot, który opowiada się za wyłonieniem kandydata w prawyborach. "Ta propozycja jest bardzo bliska prawyborom, bardzo się cieszę. To będzie zdemokratyzowanie procesu wyborczego, jeśli pozwoli się decydować regionom. Stworzy się też możliwość wewnętrznej kampanii w Platformie, bo jak sobie wyobrażam, regiony będą zapraszały kandydatów, a ci będą mogli przekonywać do swoich poglądów" - podkreślił polityk Platformy w rozmowie z PAP.
W ocenie Palikota, lista kandydatów nie powinna być zredukowana do Bronisława Komorowskiego i Radosława Sikorskiego. Palikot proponuje, żeby był jakiś okres - np. 14-dniowy - kiedy potencjalni kandydaci zbieraliby podpisy poparcia wśród członków Platformy. "Tak doszlibyśmy do ostatecznej listy kandydatów i związanych z tym wewnętrznych wyborów" - tłumaczył.
Pytany, jakie jeszcze kandydatury widziałby - obok Komorowskiego i Sikorskiego - Palikot mówi: "Może się zdecydować na przykład minister kultury Bogdan Zdrojewski albo Jan Krzysztof Bielecki. Ja sam rozważę swoją kandydaturę. Warto, żeby to była szeroka lista, a nie tylko dwuosobowa". Pytany, czy to znaczy, że nie popiera już Komorowskiego, Palikot powiedział, że z dwójki Sikorski-Komorowski, marszałek Sejmu jest - jego zdaniem - lepszym kandydatem. "Jeśli będą tylko dwie kandydatury, poprę Komorowskiego. Chyba że sam zdecyduję się kandydować, wtedy naturalnie będę popierał siebie" - powiedział.
czytaj dalej
Schetyna powiedział w środę w Radiu Zet, że "wszystkie znaki na niebie i ziemi" wskazują, iż PO wybierze spośród dwóch kandydatów - Komorowskiego i Sikorskiego.
Wiceszef PO Waldy Dzikowski uważa, że kandydat powinien zostać wskazany możliwie szybko. "Kandydata powinien wskazać zarząd, ten wybór potwierdziłaby Rada Krajowa, a kandydata zatwierdziłaby ostatecznie majowa konwencja. Nie służą nam ciągłe spekulacje medialne, kto wystartuje w wyborach, kto jest czyim zwolennikiem i czy w partii szykuje się rozłam" - argumentował Dzikowski w rozmowie z PAP.
Palikot odniósł się też do wypowiedzi Sikorskiego, który nazwał go "męskim szowinistą". Była to reakcja szefa MSZ na słowa Palikota, że największym problemem Sikorskiego w walce o nominację partyjną jest niezależność i silna pozycja międzynarodowa jego żony - Anne Applebaum. "Jeżeli żona Sikorskiego będzie prowadziła inną politykę zagraniczną niż mąż - kandydat, jest to pewien kłopot. Może nie tak śmieszny jak Nelli i Jan Rokita, ale jest kłopot" - powiedział we wtorek Palikot.
Poszło o opinię Applebaum, komentatorki "Washington Post", która napisała ostatnio, że prezydent USA Barack Obama miał rację, nie planując udziału w majowym szczycie organizowanym przez Unię Europejską - skoro UE najwyraźniej nie chce mieć wspólnej polityki zagranicznej. Komentatorka oceniła, że wybór nieznanych polityków na prezydenta i ministra spraw zagranicznych UE dowodzi, iż "prawdziwi przywódcy" Unii - jak ich określa - niemiecka kanclerz Angela Merkel i prezydent Francji Nicolas Sarkozy "nie chcą, by kontynent miał jakąkolwiek (wspólną) politykę zagraniczną".
"Nie myślałem, że poseł Palikot jest takim męskim szowinistą, że uważa, że żona musi w każdej sprawie podzielać poglądy męża i jeśli mąż obejmuje jakieś ważne stanowisko, to żona musi zrezygnować z pracy. Te czasy słusznie minęły i dziwię się, że poseł Palikot do nich nawiązuje" - zrewanżował się Palokotowi Sikorski.
Palikot nie uważa, że jest szowinistą: "Oczywiście, że nie czuję się męskim szowinistą. To całkowicie demagogiczna wypowiedź, przecież tu nie chodzi o płeć. Równie dobrze dotyczy to męża Hanny Gronkiewicz-Waltz czy Angeli Merkel. Niezależnie od płci, jeśli mąż czy żona osoby pełniącej ważną funkcję w państwie zajmuje w jakiejś sprawie diametralnie różne stanowisko, to powstaje sytuacja niezrozumiała, rodząca konfuzję" - powiedział PAP.
Podkreślił, że nie zna ani jednej wypowiedzi Michelle Obamy, która nawoływałaby do wycofania wojsk z Afganistanu, czy męża Hanny Gronkiewicz-Waltz, który krytykowałby swoją żonę za to, że - przykładowo - nie buduje mostów. Deklarując, że "współczuje" Sikorskiemu, Palikot zadeklarował jednocześnie, że ceni zarówno szefa MSZ, jak i jego żonę.