Giertych wspomina jedno z posiedzeń rządu Jarosława Kaczyńskiego, na którym omawiano projekt rozszerzenia obowiązku składania oświadczeń majątkowych. Zdaniem byłego wicepremiera, niemożliwy do wykonania, bo obejmujący 300 tysięcy osób. "Zyta Gilowska, która siedziała obok mnie, trąciła mnie i powiedziała: <Panie premierze, na litość boską, niech pan coś zrobi>" - relacjonuje Giertych. Opowiada, że zwrócił uwagę, że w ustawie brakuje zapisu o kontrolowaniu majątku konkubentów.

Reklama

"Nie sądziłem, by Kaczyński ocenił, że sobie z niego kpię. Po chwili dyskusji uznał, że ten konkubinat należy wpisać do ustawy. W tym momencie odezwał się Sikorski, który wiedział, że jest to szyderstwo z mojej strony. Ale przesadził, bo poszedł krok dalej. Bo powiedział: A może wpisalibyśmy do tej ustawy także konkubinaty jednopłciowe, przecież jesteśmy rządem europejskim" - relacjonuje Giertych.

"W tym momencie Jarosław Kaczyński poczuł się osobiście dotknięty. Stał się purpurowy. I odezwał się bardzo ostro do Sikorskiego. I to była chyba ostatnia Rada Ministrów, na której był Sikorski" - dodał.

Ale zdaniem Giertycha, Sikorskiego odwołano z rządu ze względu na jego konflikt z Antonim Macierewiczem, a nie z powodu istnienia jakichś haków.

Były wicepremier sam fakt zbierania haków potwierdza. "Jarosław Kaczyński jest głównym zbieraczem haków, najgłówniejszym w Polsce. PiS skonstruowało plan polityczny, który w 2007 roku był bliski realizacji, aby zgromadzić haki na jak największą liczbę ludzi" - mówi. Według słów Giertycha, za czasów rządów PiS zbierano materiały kompromitujące na temat wszystkich polityków Platformy. Czego dotyczyły te haki? "To Informacje na temat zupełnie odległej przeszłości, kwestii małżeńskich Tuska. Zastanawiał się, czy to się już wszystko przedawniło, czy nie można postawić zarzutu" - twierdzi Giertych.