Janusz Palikot miał milczeć w sprawie prawyborów w Platformie do ich zakończenia. Nic z tego. Tym razem zaatakował Radosława Sikorskiego jako jednego z winnych spadku notowań Platformy w ostatnim sondażu. Sugerował też, co może spotkać Sikorskiego w wypadku przegranej.

Jego zdaniem, kontrkandydat marszałka Sejmu w prawyborach może pożegnać się ze stanowiskiem szefa MSZ, gdy je przegra. Ale tak naprawdę przeholował, gdy pytany o to, kto jest faworytem premiera w prawyborach, stwierdził: "Wydaje mi się, że to jest Bronisław Komorowski, ale Donald Tusk nigdy nie powie tego publicznie, bo zepsułby ideę prawyborów".

Reklama

Szybko zorientował się, że przedobrzył. Wydał specjalne oświadczenie. Napisał w nim, że skoro każda jego wypowiedź jest traktowana jako pretekst do kwestionowania prawyborów, to do ich rozstrzygnięcia nie będzie się w ogóle wypowiadał w mediach. Być może ta deklaracja wpłynęła na w miarę łagodną reakcję premiera. "Mam wrażenie, że jak ktoś ma zbyt długi język i nie potrafi powściągnąć swego temperamentu, to powinien przemyśleć, czy uczestniczenie w polityce ma sens" - krytykował lubelskiego posła Donald Tusk, który przebywa na Kaukazie. I zapowiedział, że po powrocie zastanowi się nad konsekwencjami.

Tyle że to nic nowego. Takie opinie padają z ust liderów za każdym razem, gdy Palikot złamie ten czy inny partyjny zakaz albo dobre obyczaje w polityce. I nigdy za nimi nie poszły realne kary dla szefa lubelskiej Platformy. Tak było i w ubiegłym tygodniu, gdy za sugerowanie, że Sikorski jest faktycznie z PiS, Palikot miał zostać nawet zawieszony. Ale ponieważ zadeklarował, że zamilknie, uniknął kary.

Wówczas apelował zresztą o to sam Sikorski. Wczorajszą sytuację też próbował przekuć na punkty dla siebie. "Apeluję do Bronisława Komorowskiego o grę fair i powstrzymanie kolejnych ataków personalnych jego przyjaciela Janusza Palikota" - komentował na Twitterze. "Lepiej, by do końca prawyborów Janusz pojechał na bezludną wyspę, gdzie nie ma telefonów ani internetu" - mówi nam europoseł PO Krzysztof Lisek. W Platformie nikt nie wierzy, że Palikot faktycznie zamilknie. Chyba że jego wyskoki zaczną szkodzić Komorowskiemu.

Reklama