60 proc. do 40 proc. a nawet 70 proc. do 30 proc. - tak sztabowcy byłego prezydenta oceniali wczoraj, że debata Tusk kontra Kwaśniewski odbędzie się w przyszłą niedzielę, a nie w poniedziałek. Dlaczego? Bo tak wskazywały kalendarze zajęć obu polityków. Ale na drodze niedzielnej debaty stanął - jak dowiedział się DZIENNIK - popularny program "Taniec z Gwiazdami". A wobec takiej konkurencji ręce rozkłada zarówno sztab PO, jak i LiD.

Reklama

Ten taneczny show TVN, który przyciąga średnio 5 milionów widzów, jest emitowany w niedzielę o dwudziestej. Do tej pory niekwestionowanym założeniem było, że właśnie o tej godzinie powinna odbyć się debata między szefem PO a patronem LiD, jako że pierwsza debata na szczycie - Kaczyński-Kwaśniewski - była emitowana też o 20. Nikomu wcześniej nie przyszło do głowy, że emisja może się zbiec z "Tańcem z Gwiazdami". "Więc teraz jest problem" - przyznaje Waldemar Dubaniowski, który reprezentuje sztab Aleksandra Kwaśniewskiego.

"Bierzemy to bardzo poważnie pod uwagę. Rozważamy najbardziej efektywne scenariusze pod względem oglądalności. Więc jeśli nie uda się namówić TVN na przesunięcie tego programu, w grę wchodzi albo inny dzień, albo nawet większa elastyczność przy ustalaniu godziny" - mówi DZIENNIKOWI Dubaniowski.

Jak więc będzie? Wczoraj wieczorem wspólnie mieli zastanawiać się nad tym sztabowcy obu partii i przedstawiciele trzech stacji, które wyraziły gotowość do transmisji debaty. Jeszcze przed spotkaniem sztab LiD miał mieszane uczucia. "Wrażenie jest takie, że media są mniej zainteresowane tą debatą. Dostajemy sprzeczne sygnały z telewizji. Chyba zadziałał tu fakt, że w debacie nie bierze udziału przedstawiciel władzy" - relacjonował nam jeden ze sztabowców LiD.

Wątpliwości dotyczące debaty nie kończą się zresztą tylko na terminie. Oba sztaby i większość komentatorów są zgodni: formuła debaty Kaczyński-Kwaśniewski nie sprawdziła się. Teraz zgodnie z planami politycy mają mieć więcej czasu na bezpośrednią wymianę zdań.

Kto poprowadzi całość? W rozmowach między sztabami pojawiło się nazwisko Tomasza Lisa. Szybko jednak ta kandydatura upadła. "Równie dobrze można by zgłosić Cindy Crawford. Tyle, że tu nie dziennikarz ma być gwiazdą" - uważa jeden ze sztabowców PO. W sztabie LiD można za to usłyszeć, że Platforma obawia się Lisa ze względu na spekulacje o jego politycznych ambicjach i poglądy zbliżone do PO. A to - jak uzasadniają działacze lewicy - mogłoby być konkurencją dla Tuska.

Jeszcze więcej znaków zapytania stoi przed planowaną debatą Kaczyński-Tusk. Mimo, że premier wbrew wcześniejszym deklaracjom ostatecznie zgodził się publicznie porozmawiać z Tuskiem, sztaby obu partii wciąż nie nawiązały kontaktu. Jak by tego było mało, premier stwierdził wczoraj, że gotów jest rozmawiać, ale nie konkretnie z Tuskiem lecz - jak się wyraził - ze zwycięzcą debaty PO-LiD. A to może oznaczać, że spotka się ponownie z Kwaśniewskim, jeżeli to właśnie jego wskażą telewidzowie jako zwycięzcę. Były prezydent odpowiada z kolei, że chętnie porozmawia jeszcze raz z premierem, ale dla wyborców byłoby lepiej, gdyby doszło do pojedynku Kaczyński-Tusk.

Niejasne stanowisko szefa PiS zdenerwowało lidera PO. Tusk zaapelował do premiera, "aby zachował się jak mężczyzna i w ciągu 24 godzin zadeklarował ostatecznie, czy jest gotowy na debatę, czy nie".