Po spektakularnej akcji CBA w warszawskim szpitalu MSWiA i wyprowadzeniu kardiochirurga w kajdankach na Ziobrę posypały się gromy.
Tusk żądał, by Ziobro publicznie przeprosił za swoje słowa o doktorze: "Ten pan już nikogo życia nie pozbawi", Kalisz chciał natychmiastowej dymisji ministra, nawet prezes Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień mówił, że Ziobro powinien stanąć przed Trybunałem Stanu.
Po wczorajszym ujawnieniu w TVN nagrań wideo, na których widać, jak doktor G. przyjmuje łapówki, PiS triumfuje.
"Ziobro był bardzo atakowany za to, że ujawnił wstrząsające dowody na temat działalności Mirosława G., wszyscy oskarżali ministra o nadużywanie swojej funkcji. Apelujemy do partii opozycyjnych o przeprosiny pod adresem prokuratury" - mówi dziś posłanka Szczypińska.
Ale opozycja nie zamierza nikogo przepraszać. Ryszard Kalisz powiedział dziennikowi.pl, że cała kwestia ujawnienia nagrań to jeden wielki skandal. "Niech pani Szczypińska weźmie lekcje prawa karnego, byle nie u Ziobry, bo on nie ma żadnych kompetencji do bycia ministrem sprawiedliwości" - mówi poseł. Tłumaczy, że minister nie miał prawa ujawniać materiałów procesowych przed zakończeniem rozprawy. I nie ma znaczenia zgoda prokuratora, bo jest on podwładnym ministra. Kalisz uważa, że ujawnienie filmów to element kampanii wyborczej.
Na dwóch ujawnionych nagraniach widać, jak kobiety, krewne pacjentów dr. G., wręczają mu koperty. Jedna z kobiet zeznała w prokuraturze, że w kopercie było dwa tysiące złotych, a druga, że dała 500 złotych.
Mirosława G. zatrzymali 12 lutego funkcjonariusze CBA. Jest formalnie podejrzany m.in. o zabójstwo pacjenta, ma też aż 45 zarzutów korupcyjnych. W maju sąd wypuścił go z aresztu, bo uznał, że prokuratura nie zgromadziła przekonujących dowodów winy.