Szykuje się awantura na rozpoczynającym się dziś szczycie w Lizbonie. Głowy unijnych państw zjechały się tam, by ustalić ostateczną wersję eurokonstytucji, teraz nazywanej Traktatem Reformującym Wspólnotę. Jednak z deklaracji polityków unijnych wynika, że będzie to trudne. Prezydent Lech Kaczyński zapowiada, że jeśli nie przeforsuje swoich postulatów, to Polska opóźni rozmowy nad traktatem.

Chodzi o korzystny dla Polski sposób liczenia głosów, czyli tzw. mechanizm z Joaniny. Dzięki niemu Polska mogłaby łatwiej blokować unijne decyzje. Miałaby więc silną kartę przetargową w wewnątrzunijnych rozgrywkach. Polska chce, by Joanina była zapisana w traktacie lub ewentualnie w unijnym protokole. Zachodni politycy - zwłaszcza włoscy - mówią, że treść kompromisu z Joaniny można zapisać co najwyżej w deklaracji. A to nie to samo, bo deklaracja jest dokumentem niższej rangi.

Tymczasem traktat jest bardzo ważny dla całej Unii. Ma opisać sposób sposób działania - czyli ustrój - Wspólnoty na najbliższe dziesięciolecia. Unia ma mieć swojego prezydenta i szefa dyplomacji z własnym korpusem dyplomatycznym. Ponadto inaczej mają się rozkładać głosy w instytucjach unijnych.