To ważne, bo w opisywanej od tygodnia przez DZIENNIK historii tworzenia listy leków refundowanych Likus wydaje się kluczową postacią. Ten krakowski biznesmen z branży hotelarsko-gastronomicznej słynie z nosa do interesów. Także do handlu nieruchomościami. Co więc robił na spotkaniu w ministerstwie? Im dłużej pytaliśmy zainteresowanych, tym mocniej przybywało wątpliwości.

Reklama

Sprawa zaczęła się 7 listopada 2007 r., kiedy pojawił się w ministerstwie wraz z Robertem Pachockim, dyrektorem ds. medycznych firmy Servier. Obaj przyszli do wiceministra Bolesława Piechy. Kilka godzin po ich wizycie w resorcie listę leków refundowanych uzupełniono o iwabradynę produkowaną przez Servier. A na dodatek wcześniej, gdy trwały prace nad listą, Piecha w warszawskiej restauracji Bibliotekarz spotykał się z Pachockim i Likusem. Ujawniły to "Fakty" TVN.

Po co? Co łączy hotelarza, przedstawiciela firmy farmaceutycznej i byłego wiceszefa resortu zdrowia? Jaka jest rola krakowskiego biznesmena w całej sprawie? - Likus przyszedł do Piechy w prywatnej sprawie. Ma problemy zdrowotne i chciał się w tej kwestii poradzić - powiedział nam nieoficjalnie, jeszcze przed wybuchem afery wokół listy leków refundowanych, obecny na spotkaniu z Piechą przedstawiciel firmy Servier. Nie potrafił jednak wyjaśnić, dlaczego dojrzały mężczyzna zwraca się o poradę do lekarza ginekologa, którym jest Piecha.

On sam, jeszcze jako wiceminister, w rozmowie z DZIENNIKIEM zarzekał się, że Likusa nie zna. Jednak we wtorkowym programie "Teraz My" po raz kolejny zmienił zdanie i oświadczył, że krakowskiego biznesmena zna od wielu lat. Co wpływa na luki w pamięci Piechy?

Reklama

"W świetle ostatnich wydarzeń wydaje się, że to afera dużo większych rozmiarów niż mogło się na początku wydawać. Nie wiem, czy Piecha jest jej <autorem>, ale jeśli nie, to zostaje pytanie, czy kogoś nie kryje" - mówi DZIENNIKOWI minister Julia Pitera (PO). Odpowiedzi na to pytanie szuka Centralne Biuro Antykorupcyjne.

"Walczę o swój honor" - mówił nam wiceminister Piecha na parę godzin przed swoim występem w programie "Teraz My".

Ale wątpliwości wzbudziła już jego relacja ze spotkania w "Bibliotekarzu", które miało odbyć się w sierpniu. Piecha potwierdził, że zorganizowano je z okazji odejścia Marka Kotlinowskiego z Sejmu do Trybunału Konstytucyjnego. Nie potrafił jednak wytłumaczyć, dlaczego były polityk żegnał się z parlamentem dopiero wiele miesięcy po objęciu nowej funkcji. Nominację sędziowską odebrał w październiku 2006 r.

Reklama

"To moje prywatne sprawy" - komentuje w rozmowie z DZIENNIKIEM Kotlinowski. Nie ukrywa, że zarówno z Pachockim, jak i Likusem zna się od wielu lat, ale znajomość ma charakter tylko prywatny. "Doskonale wiem, co mi wolno jako osobie, która jest sędzią, wiedziałem też, co mi wolno, gdy byłem marszałkiem i posłem. Zapewniam, że tej granicy nie przekroczyłem" - dodaje. O Pachockim stara się mówić ciepło: "Myślę, że słowo lobbysta w stosunku do Pachockiego jest nieadekwatne. On wykonuje swoją pracę, z tego co wiem. Ale on jest od tego, by o sobie mówić" - dodaje.

Fakt przyłapania przez nas Piechy na kolejnym kłamstwie stanowczo podsumował Joachim Brudziński, sekretarz generalny PiS.

"Często zmienianie wersje zdarzeń, które opisuje, na pewno nie pomagają w jego sytuacji" - przyznaje Brudziński. Czy więc Piecha zostanie usunięty z partii? "Sprawę bada specjalnie powołany zespół naszych posłów. Jeśli minister nie przedstawi wiarygodnych wyjaśnień, zostanie wyrzucony" - podsumowuje Brudziński.

p

Jak Piecha zmieniał zdanie o Wiesławie Likusie

W oficjalnej nagranej rozmowie z reporterem DZIENNIKA 9.11.2007 r.

- Braci Likusów nie znam. Nie wiem nawet, co robią. O tym, kim są, dowiedziałem się z "Wprost", po tym, jak pan mnie o to pytał. Za znajomość rozumiem, że znam kogoś, wiem, kim jest i co robi. O tym facecie nie wiedziałem nic, nawet z jakiej jest branży - mówił nam Piecha i twierdził, że Likus był znajomym Pachockiego, którego ten przyprowadził ze sobą na spotkanie.

- Nawet inaczej się przedstawił tam, na bramie. No, albo coś tam przekłamali. Sekretarka przekręciła jego nazwisko. Powiedziałem, że go nie znam, ale skoro już jest, to niech wejdzie - mówi Piecha.

W programie "Teraz my" 26.11.2007 r.

Pana Likusa znam, znam go od dawna. Jeszcze z czasów, kiedy byłem na Śląsku, on z Krakowa.

W rozmowie z DZIENNIKIEM 27.11.2007 r.

DZIENNIK: Dlaczego znowu pan nas okłamał?

- W czym?

W kwestii braci Likusów. Powiedział pan, że zna ich od wielu lat.

- Wie pan co to znaczy zna? A co to znaczy utrzymuje kontakty? Nie będę tego komentował.

Ale wcześniej pan mówił, że nie znał pan człowieka, który przychodził wtedy do ministerstwa.

- Braci Likusów nie znam. Ale panu powiedziałem, że jednego znam. To pan ma nagrane. Nie będę na ten temat rozmawiał. (rozłączył się)