"Jest nas przynajmniej 200 tysięcy, przede wszystkim na Śląsku. Chcemy być traktowani tak, jak wszyscy inni obywatele Polski" - mówi Dietmar Brehmer, przewodniczący Niemieckiej Wspólnoty Pojednanie i Przyszłość.

Po wojnie większość Niemców straciła mieszkania, sklepy i inne nieruchomości na mocy dekretu o zdradzie narodu polskiego - pisze DZIENNIK. W ten sposób ówczesne władze chciały ukarać tę grupę polskich obywateli za masową kolaborację z hitlerowskim okupantem.

Reklama

Jednak Dietmar Brehmer twierdzi, że taka ocena jest niesprawiedliwa. "Tuż po wojnie Niemcy, którzy w czasie okupacji pastwili się nad Polakami, przystąpili do NSDAP, czy w inny sposób wspierali nazistowski reżim, byli natychmiast wyłapywani i osadzani w obozach lub likwidowani. Wraz z frontem wycofali się także ci, którzy przystąpili do SS czy Wehrmachtu. Niemcy, którzy pozostali w Polsce, byli zawsze lojalni wobec polskiej ludności" - utrzymuje.

W województwie śląskim, które w 1939 roku zostało włączone do Rzeszy, wszyscy żyjący tu od pokoleń Niemcy zostali przez hitlerowców wpisani na volkslistę pierwszego lub drugiego stopnia. Za volksdeutschów zostali też uznani wszyscy Ślązacy. "Po wojnie to wystarczyło, aby odebrać cały majątek" - tłumaczy Brehmer. Już teraz dokumenty poświadczające utraconą własność w biurach towarzystwa złożyło ponad 7 tys. osób.

Reklama

Większość potomków polskich obywateli narodowości niemieckiej wyjechała do Republiki Federalnej. Najwięcej w 1956 i 1968 roku, a także w latach ’70. Dziś Wspólnota liczy zaledwie kilkanaście tysięcy osób.

Jędrzej Bielecki: Dlaczego w pana projekcie ustawy osoby narodowości niemieckiej, którym władze komunistyczne odebrały majątki po wojnie, nie otrzymają odszkodowań?
Hubert Łaszkiewicz*: W latach 1944 - 1945 władze wydały ustawę i dwa dekrety, w których tę grupę obywateli uznano za wrogów państwa polskiego i wywłaszczono. Wtedy było wiadomo, kto był narodowości niemieckiej. Ja nie jestem historykiem, żeby teraz ustalać, kto był tak zakwalifikowany. Ale były przecież listy volksdeutschów.

Czy to nie oznacza stosowania odpowiedzialności zbiorowej?
Nie ma odpowiedzialności zbiorowej, bo prawo obowiązuje nadal. Nie możemy przewracać tego, co zrobił Poczdam, a potem prawo powojenne. Gdybyśmy tak zaczęli robić, to w ogóle można całą Polskę oddać Niemcom i koniec.

Reklama

Chodzi jednak wyłącznie o ludzi, którzy byli narodowości niemieckiej, ale przed wojną mieli polskie obywatelstwo. Jeśli ktoś miał np. od pokoleń kamienicę w Łodzi ...
...i ona mu została zabrana przez państwo polskie w 1944 r., a on został wysiedlony.

Część tych ludzi nie współpracowała jednak z Hitlerem.
Ale była ustawa o obywatelach niemieckich i nikt nie wnikał... Były przepisy, które pozwalały im się odwoływać i wykazywać, że nie współpracowali z Hitlerem, ale mało kto się tym zajmował. Wyjeżdżali i koniec.

Czy objęcie odszkodowaniami polskich obywateli wszystkich narodowości poza niemiecką nie oznacza dyskryminacji?
Nie, bo Niemcy byli po wojnie uznani za wrogów narodu polskiego i były przepisy, które nie pozwalały Niemcom pozostać w Polsce. Dlatego zostali wysiedleni. Naród niemiecki wyrządził wiele krzywd narodowi polskiemu. I my tego nie cofniemy.

Po wojnie na Śląsku, Kaszubach, Mazurach część ludności miejscowej uznano za Niemców. Czy to nie była krzywda?
Ci, którzy pozostali na Mazurach, dalej są obywatelami polskimi. Natomiast większość tych osób z Mazur uciekło dlatego, że czuli się Niemcami. Trudno mi w tej chwili historię poprawiać. To był wynik II wojny światowej, którą rozpętały Niemcy. Nie będziemy Niemcom nic zwracać i nie ma o czym mówić.

*Hubert Łaszkiewicz, wiceminister skarbu