"Wykonałem tę część wyroku, która jest wykonalna" - powiedział Jacek Kurski. I zapłacił 10 tysięcy złotych na Zakład Niewidomych w Laskach oraz zwrócił Agorze 2680 złotych za koszta procesu. To za postawienie spółce nieprawdziwych i zniesławiających zarzutów, godzących - jak uznał sąd - w jej dobre imię i renomę. Kurski powiedział, że Agora "funkcjonuje w układzie medialnym" ze spółką J&S, z czego mają wynikać "oszalałe ataki na PiS" ze strony "GW"
Poseł miał też przeprosić spółkę w Telewizji Publicznej i na łamach "Gazety Wyborczej". I tego ostatniego punktu wykonać nie może. Bo go na to nie stać finansowo.
"Ogłoszenie w <Wyborczej> kosztuje około 52 tysięcy złotych, co w sumie z pozostałymi kosztami przekracza połowę moich rocznych dochodów" - wyjaśnia Kurski. "GW" zaproponowała znaczny upust, ale jego przyjęcie to byłoby dla posła PiS poniżej honoru.
Zdaniem posła PiS, wyrok skazujący go jest wyrokiem symbolicznym, gdyż "w dniu, w którym uniewinnia się Czesława Kiszczaka, <mordercę zza biurka> i oprawcę stanu wojennego górników z kopalni <Wujek>, którego Adam Michnik nazywał człowiekiem honoru, próbuje się doprowadzić do ruiny posła opozycji za krytyczne wypowiedzi, ale absolutnie w granicach prawa i polemiki politycznej".
W jego ocenie mamy do czynienia w Polsce z dławieniem wolności słowa i terrorem "Gazety Wyborczej", która - "przy pomocy posłusznych i usłużnych sędziów niedopuszczających żadnych wniosków dowodowych - może każdego zniszczyć i opluć, kto z powodu nierówności ekonomicznych nie ma szans procesować się z nimi".
Jak podkreślił, sprawa jest o tyle poważna, że dotyczy grona polityków i osób publicznych, które są pozywane przez "GW" dlatego, że zdarzają im się krytyczne wypowiedzi o "Gazecie".
"W podobnej sytuacji znajdują się również inni - tj. Zbigniew Wassermann, Jarosław Gowin, Andrzej Zybertowicz, Rafał Ziemkiewicz oraz Jarosław Kaczyński. W Polsce zaczynają obowiązywać standardy białoruskie i chętnie pójdę do więzienia, aby zwrócić uwagę publiczną na ten problem" - zaznaczył Jacek Kurski.