Raczej weto - przewidywali na kilkadziesiąt godzin przed decyzją prezydenta w sprawie pomostówek jego najbliżsi współpracownicy. Pewności jednak nie mieli.
Lech Kaczyński w piątek wieczorem dostał od swoich doradców komplet materiałów, a w nich scenariusze wszystkich wariantów i konsekwencje możliwych decyzji. I milczał. Oficjalnie swój werdykt ogłosi najpewniej dziś o godz. 20 w telewizyjnym orędziu.
Jeszcze w czwartek prezydent przyznawał, że bardzo poważnie rozważa zawetowanie ustawy, która ogranicza liczbę osób uprawnionych do wcześniejszych emerytur z 1,1 mln do 270 tys.
"Ten projekt budzi bardzo dużo wątpliwości. Ale decyzji prezydenta jeszcze nie ma" - mówił nam wczoraj po południu szef kancelarii Lecha Kaczyńskiego Piotr Kownacki. "7 do 3, że zawetuje" - stawiał nieoficjalnie jeden ze współpracowników prezydenta.
Dwóch innych, z którymi rozmawialiśmy, również wskazywało, że raczej zanosi się na weto. "Liczymy się z lawiną ataków medialnych, ale są argumenty merytoryczne dla takiej decyzji. I nie oszukujmy się, są też względy polityczne. Trzy główne centrale związkowe poprosiły prezydenta o zawetowanie. W tym mocno Solidarność, a więc jedyni wyborcy, na których prezydent na pewno może liczyć" - tłumaczy osoba z otoczenia prezydenta.
Właśnie głównie argumentem o tym, że "rząd tak prowadził dialog społeczny, że przeniósł się on na ulicę" miałby Kaczyński wspierać swoją decyzję o wecie. Doradcy prezydenta wskazują też, że może on bronić swojej niezgody, tłumacząc, że jest generalnie za wydłużeniem czasu pracy w Polsce, ale kryteria, które zastosował rząd, są niesprawiedliwe.
Chodzi o zapis, że pomostówki otrzymają ci z określonych w ustawie grup zawodowych, którzy przepracowali w szczególnych warunkach przynajmniej jeden dzień przed styczniem 1999 roku, a więc terminem wprowadzenia poprzedniej reformy emerytalnej.
"Nie wiadomo też dlaczego niby rząd umówił się na boku z nauczycielami, a nie z inną grupą zawodową. Dlatego, że najgłośniej krzyczeli?" - wymienia kolejny argument współpracownik prezydenta. Odnosi się do projektu ustawy o świadczeniach dla nauczycieli, który został zaakceptowany przez ZNP. Projekt ten przewiduje, że nauczyciele, którzy mieli być również pozbawieni pomostówek, będą jednak do 2024 roku dostawać zasiłki przedemerytalne.
Takie ustępstwo - liczy koalicja PO-PSL - sprawi, że w razie potrzeby lewica pomoże w Sejmie odrzucić weto prezydenta. "Sam prezydent też musi się liczyć, że wetując ustawę o pomostówkach, blokuje porozumienia z nauczycielami" - ostrzega szef klubu PO Zbigniew Chlebowski. I przewiduje, że Lech Kaczyński ustawę podpisze i "by zachować twarz" skieruje ją do Trybunału Konstytucyjnego.
Taki scenariusz był do wczoraj również rozpatrywany w Pałacu Prezydenckim. Choć nie wszyscy są do niego przekonani. "Takie posunięcie nic nie daje. Tam nie ma tak naprawdę zarzutów natury konstytucyjnej" - ocenia osoba z otoczenia prezydenta.
Wielu polityków PiS liczyło jednak, że weta nie będzie. "Prezydent raczej się nie odważy. Weto oznacza przecież, że pomostówki nie dostanie nikt" - przewidywał jeden z posłów.
DZIENNIK sondował ludzi prezydenta, by dowiedzieć się, czy ten zawetuje ustawę o pomostówkach. Okazuje się, że argument zwolenników sabotowania reformy - mówiący o tym, że wetującego Lecha Kaczyńskiego poprą związkowcy - jest mocny. Bo nawet jeśli weto przekreśli wszystko i nikt według prawa nie będzie miał od 2009 roku uprawnień do wcześniejszych emerytur, to i tak zamieszki są na rękę opozycji.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama