Jeszcze w czwartek prezydent mówił, że rozważa zawetowanie ustawy, która ogranicza liczbę osób uprawnionych do wcześniejszych emerytur z 1,1 mln do niecałych 300 tys. "Ten projekt budzi bardzo dużo wątpliwości. Ale decyzji prezydenta jeszcze nie ma" - mówił nam szef kancelarii Lecha Kaczyńskiego Piotr Kownacki. "7 do 3, że zawetuje" - stawiał nieoficjalnie jeden ze współpracowników głowy państwa.
Teraz prezydenta czeka spotkanie z szefami trzech największych central związkowych: "Solidarnością", OPZZ i Federacją Związków Zawodowych. Od dawna ich przedstawiciele skarżą się, że rząd zignorował ich żądania i uwagi.
Właśnie tym, że "rząd tak prowadził dialog społeczny, że przeniósł się on na ulicę", miałby Kaczyński argumentować swoją decyzję o wecie. Doradcy prezydenta wskazują też, że może on bronić swojej niezgody, tłumacząc, że jest generalnie za wydłużeniem czasu pracy w Polsce, ale kryteria, które zastosował rząd, są niesprawiedliwe. Chodzi o zapis, że pomostówki otrzymają ci z określonych w ustawie grup zawodowych, którzy przepracowali w szczególnych warunkach przynajmniej jeden dzień przed styczniem 1999 roku, a więc terminem wprowadzenia poprzedniej reformy emerytalnej.
"Nie wiadomo też, dlaczego niby rząd umówił się na boku z nauczycielami, a nie z inną grupą zawodową. Dlatego, że najgłośniej krzyczeli?" - wymienia kolejny argument współpracownik prezydenta. Odnosi się do projektu ustawy o świadczeniach dla nauczycieli, który został zaakceptowany przez ZNP. Projekt ten przewiduje, że pedagodzy, którzy mieli być również pozbawieni pomostówek, będą jednak do 2024 roku dostawać zasiłki przedemerytalne.
Takie ustępstwo - liczy koalicja PO-PSL - sprawi, że w razie potrzeby lewica pomoże w Sejmie odrzucić weto prezydenta. "Sam prezydent też musi się liczyć, że wetując ustawę o pomostówkach, blokuje porozumienia z nauczycielami" - ostrzega szef klubu PO Zbigniew Chlebowski.