Jacek Kurski może słono zapłacić ze słowa wypowiedziane w ostatnią niedzielę. Kurski uraził Karnowskiego dwukrotnie. Po pierwsze powiedział, że córka sopockiego radnego jest zatrudniona w dziale promocji miasta. Po drugie ogłosił na antenie TVN 24: "Palą się takie instytucje jak dyskoteka <Copa Cabana>, no to się już robi po prostu miasto kompletnego bezprawia, miasto, w którym hulają przestępcy, dokonywane są wzajemne porachunki - tak po prostu być nie może".
Nie może tak być, że mieszkańcy Sopotu są obrażani, a dobre imię miasta jest wystawiane na szwank - mówi dziś Jacek Karnowski, wciąż urzędujący prezydent Sopotu, który ma postawione zarzuty o korupcję.
"Kurski przesadził. Dlatego zdecydowałem się na pozew do sądu i pismo przedprocesowe wysłane do samego posła" - dodaje Karnowski i prostuje pierwszy z zarzutów: "Żadna córka czy syn radnego nie pracuje w urzędzie. To, co zrobił Jacek Kurski, to jest celowe oszczerstwo i musi za nie przeprosić." A ile powinien zapłacić za te słowa? "10 tys. zł na Caritas" - mówi Karnowski.
Prezydent odpiera też drugi zarzut, że Sopot to miasto bezprawia. Na dowód przedstawił policyjne statystyki. W tej sprawie prezydent Sopotu zapowiedział kolejny pozew, na dużo większą sumę. Dał jednak Kurskiemu trzy dni na przeproszenie mieszkańców Sopotu.
"Czy przeprosi pan?" - zapytał Kurskiego dziennikarz TVN 24. "Ale za co?" Jacek Karnowski udaje, że nie wie, o co chodzi. Sopot jest miastem bezprawia nie z powodu mieszkańców, ale sytuacji, którą wytworzył sam Jacek Karnowski, który ma osiem zarzutów, w tym siedem o charakterze korupcyjnym. I teraz jak tonący brzytwy się chwyta" - odpowiedział Kurski.
Wyjaśnił też, że nie chodziło mu o córkę radnego zatrudnioną w urzędzie, ale w sopockim automobil clubie, który dostaje dotacje od miasta.