To nie Jan Paweł II zaprosił prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego do papamobile, lecz ksiądz Stanisław Dziwisz. Dlaczego tak postąpił? Kardynał ujawnia DZIENNIKOWI kulisy wydarzenia, które przeszło do historii. "Potwierdzam, to był mój pomysł, papież nic o tym nie wiedział" - powiedział DZIENNIKOWI arcybiskup.

17 czerwca 1999 r., lotnisko w Krakowie. Kończy się pielgrzymka. Miliony Polaków, które w telewizji oglądają uroczystość pożegnania Ojca Świętego, widzi, jak prezydencka para wchodzi do papieskiego papamobile i wspólnie z Janem Pawłem II podjeżdża do trybuny honorowej. Rozpoczyna się ceremonia.

Reklama

>>> Komentarz Michała Karnowskiego

To było wydarzenie bez precedensu. Kwaśniewski był jedynym prezydentem na świecie, którego spotkał taki zaszczyt. W Polsce trwała wtedy kampania prezydencka. Kwaśniewski starał się o reelekcję, jego kontrkandydatem był Marian Krzaklewski.

Katolicka Agencja Informacyjna zrelacjonowała to wtedy tak: "Jan Paweł II niespodziewanie zaprosił do swego papamobila prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego z małżonką".

>>> Papamobile Jana Pawła II sprzedany

Po latach okazuje się, że było inaczej. Blisko związany z papieżem arcybiskup lwowski Mieczysław Mokrzycki ujawnił w rozmowie z dziennikarką TVN 24 Brygidą Grysiak, że zaproszenie wyszło od ks. Stanisława Dziwisza. Książka z wywiadem ukaże się w najbliższych dniach.

Ks. Mokrzycki był wtedy drugim sekretarzem papieża. "Spotkanie z prezydentem miało być już przy scenie, ale Aleksander Kwaśniewski nagle znalazł się w innym miejscu, kilkaset metrów od sceny. Ojcu Świętemu trudno byłoby przejść ten odcinek, a z drugiej strony niezręcznie byłoby jechać, kiedy tę samą trasę pieszo przemierzałaby pierwsza para. Zadziałał ksiądz Stanisław. To on, a nie Ojciec Święty, zaprosił prezydenta i jego małżonkę do papamobile" - wspomina abp Mokrzycki.

Reklama

>>> Przeczytaj, kto kazał zabić papieża

Co na to kardynał Dziwisz? "Potwierdzam, to był mój pomysł, papież nic o tym nie wiedział" - powiedział DZIENNIKOWI arcybiskup. I wyjaśnił. Otoczenie prezydenta robiło wszystko, żeby przed oficjalnym pożegnaniem przy samolocie doszło jeszcze do drugiego prywatnego spotkania papieża z Kwaśniewskim. Dlatego Kwaśniewski z małżonką znaleźli się na drodze papamobile, którym Jan Paweł II zmierzał w kierunku samolotu. Plan był taki: stworzyć sytuację, by papież zatrzymał się i wyszedł do Kwaśniewskiego.

Kardynał Dziwisz mówi nam, że postanowił zrobić wszystko, aby nie doszło do niezaplanowanego spotkania z prezydentem.

"Było już późno, samolot stał daleko, gdy podjechaliśmy do prezydenta, mówię mu: musimy już odlatywać, zapraszam pana do samochodu. Dzięki temu spotkania nie było" - opowiada DZIENNIKOWI kard. Dziwisz.

Do spotkania nie doszło, ale przejazd Kwaśniewskiego papamobile stał się sławny. Kwaśniewski nie dostał szansy na szczególny zaszczyt w formie kurtuazyjnej rozmowy, ale otrzymał znacznie więcej - przejazd na oczach milionów widzów.

"Kwaśniewski miał ogromne szczęście, a kardynał Dziwisz czy nawet sam papież nie do końca zdawali sobie sprawę ze znaczenia takiego gestu, który później został uznany za szczególne wyróżnienie" - komentuje dr Antoni Dudek, historyk IPN.

p

Jakie jeszcze tajemnice ujawnia książka "Opowieść o życiu codziennym Jana Pawła II".

Z tej opowieści wyłania się obraz papieża, człowieka z krwi i kości. Lubił świeże powietrze, więc w gabinecie często miał otwarte okno. Wiosną mocno pachniały w nim konwalie, które przynosiła jedna z sióstr. Kiedy leżał w łóżku, patrzył na obraz Brata Alberta Chmielowskiego "Ecce homo", który wisiał nad drzwiami. W sypialni miał też obraz Jezusa Miłosiernego.

Nigdy nie płakał, ale wzruszał się niemal do łez, gdy śpiewał pieśni patriotyczne. Bardzo lubił śpiewać. Tęsknił do Bieszczad, pragnął je odwiedzić, ale nie spełnił tego marzenia.

We wtorki Jan Paweł II miał wolne i właśnie ten dzień lubił najbardziej. Spędzał go na wyprawach po Włoszech, m.in. do Toskanii czy w Dolomity. Ich obowiązkowymi punktami były spacer i posiłek pod gołym niebem. Jadł wszystko, nigdy nie grymasił, a najbardziej lubił słodycze. W czasie tych wyjazdów biwakował jak kiedyś z młodzieżą w Polsce. Wycieczkę wieńczyły ognisko i śpiew. Wyprawy były tajne, a nad bezpieczeństwem Papieża czuwali żandarmi z Watykanu.

Dużo czytał. Kiedy dostawał książkę, nie pozwalał odkładać jej do biblioteki - każdą musiał choćby przejrzeć, przeczytać kilka stron. Do ulubionych lektur papieża należały życiorysy świętych, a także książki naukowe z dziedziny teologii moralnej i bioetyki. Sięgał też po "Trylogię" Sienkiewicza. "Żył tą historią" - wspomina abp Mokrzycki, który był drugim sekretarzem papieża od 1996 r. aż do jego śmierci.

Były też rzeczy, których Jan Paweł II nie lubił, np. nowe buty. "Nosił stare tak długo, jak tylko mógł. Czasem nawet telewizja zwracała uwagę, że Ojciec Święty ma podarte czy uszkodzone buty" - ujawnia papieski sekretarz. Ta niechęć wynikała z tego, że nowe, nim się rozchodziły, obcierały mu nogi. Nie lubił też oficjalnych wizyt i strojów, wolał nosić zwykłą sutannę.

Jan Paweł II codziennie nas błogosławił. "Miał taki zwyczaj, że codziennie przed snem patrzył przez okno na plac św. Piotra i kreślił w powietrzu znak krzyża. To było jego prywatne, wieczorne urbi et orbi" - wspomina sekretarz.

Papież niezwykle cenił Lecha Wałęsę i Tadeusza Mazowieckiego. Uważał ich za wielkich bohaterów, przywódców narodowych, którzy potrafią zmienić Polskę. Gdy po Wałęsie został wybrany Kwaśniewski, Jan Paweł II bardzo to przeżywał. "To był dla niego wielki cios" - ocenia ks. Mokrzycki.

Natomiast Fidel Castro wywarł wielkie wrażenie na Janie Pawle II świetną znajomością papieskich dzieł, w tym także wierszy. "Zaskakiwał wiedzą z dorobku Jana Pawła" - wspomina abp Mokrzycki. Papież darzył szczególną sympatią przywódcę Palestyńczyków Jasira Arafata. W opinii ks. Mokrzyckiego w konflikcie o Ziemię Świętą papieżowi bliżej było właśnie do Palestyńczyków.

Abp Mieczysław Mokrzycki, Brygida Grysiak, "Najbardziej lubił wtorki. Opowieść o życiu codziennym Jana Pawła II", Wydawnictwo M, Kraków 2009.