PiS miało kłopot z tym, kogo wystawić na Górnym Śląsku, po tym jak zapadła decyzja, że poza Zbigniewem Ziobrą żaden poseł i senator nie będzie kandydował w eurowyborach. Odpadła więc kandydatura Bolesława Piechy. Kandydatem do startu z Katowic był prof. Ryszard Legutko - były minister edukacji, a dziś prezydencki minister. Tyle że Legutko związany jest z Krakowem i Uniwersytetem Jagiellońskim. "A to punktów na Śląsku nie dodaje" - mówi jeden z polityków PiS. Według naszych informacji już kilka tygodni temu zaczęło się poszukiwanie kandydata - "hanysa z krwi i kości".

Reklama

Kto wpadł na pomysł, by zaproponować kandydowanie Migalskiemu? Nie wiadomo. Co więcej, sam fakt propozycji dla doktora miał być utrzymany w głębokiej tajemnicy aż do posiedzenia komitetu politycznego PiS, który ma zatwierdzić wszystkie "jedynki". Było wiadomo tylko, że szykowana jest jakaś "bomba". Ale nikt nie miał pojęcia, o kogo chodzi.

>>>Migalski dla DZIENNIKA: Pięć największych błędów Marcinkiewicza

Oficjalnie o nazwisko Migalskiego zapytaliśmy rzecznika PiS Adama Bielana. "Absolutnie nie mogę potwierdzić, że pan doktor wystartuje z naszych list do Parlamentu Europejskiego" - powiedział tylko. Ta wypowiedź to standard dobrego PR-owca. Kształt list wyborczych ostatecznie zatwierdza Rada Polityczna PiS. Zresztą sekretarz generalny PiS Jarosław Zieliński przyznał, że "jedyna pewna >jedynka< to Zbigniew Ziobro w Małopolsce". A przecież to, że Michał Kamiński otworzy listę w stolicy, Adam Bielan na Mazowszu czy Urszula Krupa w Łodzi, to fakty znane i przez nikogo niepodważane.

Jak ustaliliśmy, po otrzymaniu propozycji od PiS doktor pytał o opinię kilka osób. Te raczej mu odradzały przyjęcie propozycji PiS. Bo wiadomo, że może oznaczać to dla niego koniec naukowej kariery. "Tyle tylko, że ostatnie odmowy zrobienia habilitacji i tak zatrzymały ten rozwój" - podkreśla jeden ze znanych politologów. Zaznacza, że mimo wszystko decyzji Migalskiego się dziwi. Bo jak ustaliliśmy, Migalski ofertę PiS już przyjął. Nie chciał jednak o tym rozmawiać. Nie odbierał telefonu. Na prośbę o kontakt napisał, że jest "na konferencji" . Gdy wysłaliśmy SMS-a z konkretnym zapytaniem, już nie odpowiedział.

Marek Migalski ma 40 lat. Jest znanym politologiem i komentatorem. Dla PiS szczególnie cennym, bo dużą część swojej pracy zawodowej poświęcił Czechom. A partia Jarosława Kaczyńskiego w nowej kadencji Parlamentu Europejskiego właśnie z czeskim ODS Mirka Topolanka i brytyjskimi konserwatystami będzie tworzyć jedną formację.

Migalski pracuje w Instytucie Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Jest także wykładowcą w Instytucie Europeistyki Wyższej Szkoły Humanitas w Sosnowcu. W opinii studentów jest jednym z najbardziej lubianych wykładowców. "Poza tym zdaje się, że to zagorzały antykomunista i PiS-owiec" - napisał student "Czarny" na forum WNS.

Reklama

>>>Prezydent Kaczyński o Migalskim

Migalski od dłuższego czasu nie może zrobić habilitacji. Jego problemy wiążą się z ostrą wypowiedzią w telewizji na temat prof. Jana Iwanka, dyrektora Instytutu Nauk Politycznych i Dziennikarstwa na Uniwersytecie Śląskim. Migalski skrytykował go w programie "Bronisław Wildstein przedstawia". Iwanek był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie "Piotr". W wolnej Polsce sprzeciwiał się lustracji. Migalski mu to wypomniał. Środowisko akademickie odebrało to wydarzenie jako... akt nieposłuszeństwa wobec przełożonego. Od tej pory Migalski ma problem z rozpoczęciem habilitacji.