Krzaklewski przyznał, że zanim został zaproszony na spotkanie z wicepremierem Grzegorzem Schetyną (PO), politycy PiS z Gdyni oraz działacze "Solidarności" prowadzili rozmowy z nim na temat startu w wyborach z listy PiS.

Reklama

Potem spotkać mieli się dwaj liderzy - przewodniczący NSZZ "S" Janusz Śniadek i prezes PiS Jarosław Kaczyński. Związek przedstawił mu listę kandydatur. "Ale one nie zostały zaakceptowane, jeśli chodzi o dwie osoby ze Śląska i o mnie. Po tym gdy wiedziałem, jak ta kwestia się zakończyła, spotkałem się ze Schetyną" - mówił Krzaklewski.

Krzaklewski zaznaczył, że nie rozmawiał bezpośrednio z prezesem PiS, dlatego nie wie, z jakiego powodu jego kandydatura nie została zaakceptowana. "Nie wiem, o co chodzi. Jeszcze kilka lat temu PiS w Gdańsku chciało, abym kandydował na prezydenta tego miasta, ale nie byłem zainteresowany" - zaznaczył b. lider Akcji Wyborczej "Solidarność".

Do kandydowania z listy PO, jak mówił Krzaklewski, przekonał go przewodniczący regionu śląsko-dąbrowskiej "S" Piotr Duda. Jego zdaniem decydujące były też rozmowy z Grzegorzem Schetyną, który przekonał go, że Platformie "chodzi o konkretny projekt, żeby przyciągnąć ludzi, którzy pracowali w strukturach UE i którzy koncentrują swoje poglądy w ramach chrześcijańskiej demokracji europejskiej".

Krzaklewski pytany czy zamierza zapisać się do PO, odpowiedział, że nie. Dodał, że takiego wymogu w rozmowach mu nie postawiono.

"Będę bezpartyjny, ale będę realizował program w PE, który ustaliśmy w rozmowach. Nikt mi smyczy nie uwiązał, nikt mi nawet nie proponował kawałka smyczy ani kagańca. Dlatego uważam, że to uczciwe postawienie sprawy" - powiedział.

Na czas kampanii wyborczej Krzaklewski zawiesi swoje członkostwo w Komisji Krajowej "S".