Tak ostrych słów od niezwykle potężnego w europejskiej piłce magnata polscy działacze nie słyszeli od dawna. Surkisa szczególnie zirytowały spekulacje, że część turnieju może zostać przeniesiona z Ukrainy do Polski. "Bądźmy solidarni, tak jak na początku naszej walki o organizację piłkarskich mistrzostw Europy w 2012 r. Niech Polacy będą pewni nas, tak jak my na Ukrainie jesteśmy pewni, że wy poradzicie sobie z organizacją Euro" - apelował Surkis.

Reklama

>>>Polska ogra Ukrainę przed Euro 2012?

I jednocześnie skrupulatnie wyliczył, co Polacy w ostatnich latach mu zawdzięczają. "Wierzyłem w PZPN nawet w trudnych momentach. To ja byłem osobą, która robiła wszystko, żeby uporządkować działania polskiego Ministerstwa Sportu i łagodzić wypowiedzi Lipca pod adresem FIFA i UEFA" - grzmiał Surkis. "Jesteśmy solidarni i mistrzostwa chcemy organizować z Ukrainą" - odpiera te zarzuty minister sportu Mirosław Drzewiecki.

>>>Oto plan, jak Ukrainie podebrać Euro

Wielka kariera Surkisa w UEFA i FIFA jest związana z sukcesami Dynama Kijów. Z tego drugiego klubu w latach 90. stworzył prawdziwą piłkarską potęgę na skalę europejską. Stał się postacią niezwykle wpływową, i choć nie ma go w oficjalnych rankingach najbogatszych Ukraińców, to nikt nie ma wątpliwości, że jest szefem prawdziwego imperium finansowego.

Reklama

Kiedy w 2000 r. Surkis został wybrany na prezesa ukraińskiej federacji piłkarskiej, władzę w Dynamie oddał bratu. Sam skoncentrował się na zdobywaniu władzy w UEFA i FIFA. Skutecznie, bo w 2004 r. został wybrany do Komitetu Wykonawczego UEFA. Oznacza to, że jest jedną z kilku najważniejszych postaci w europejskim futbolu - z jego zdaniem musi się liczyć nawet Michel Platini. Francuz zresztą o sile ukraińskiego działacza przekonał się dwa lata temu, kiedy UEFA wbrew jego woli wyznaczyła na organizatora Euro 2012 Ukrainę i Polskę, a nie faworyzowane przez Platiniego Włochy.

>>>Ukraińcy mają do nas pretensje o Euro

Reklama

Ze zdaniem Surkisa liczyć się muszą również polscy działacze piłkarscy. Jak na dłoni było to widać podczas ubiegłorocznego kongresu PZPN, podczas którego działacze wybierali nowego prezesa. Gościem zjazdu był właśnie Surkis, który tuż przed wyborami sprosił kandydatów i starał się ustawić wynik. "Rozstawiał po kątach Grzegorza Latę, Zbigniewa Bońka oraz Zdzisława Kręcinę, najmocniejszych kandydatów do schedy po Michale Listkiewiczu. Nie przebierał w środkach, groził i obrażał" - wspomina jeden z uczestników spotkania. I gdyby nie splot przypadków, Surkis kozacką szarżą przeforsowałby swojego kandydata, którym był wtedy Zbigniew Boniek. "Dlatego kiedy wbrew Surkisowi prezesem został Lato, to szybko pojechał na Ukrainę i zapewniał Surkisa o swojej lojalności" - mówi nam jeden z działaczy PZPN.

Dlatego nie dziwi, że działacze PZPN jak ognia unikają krytyki Ukraińca. Broni go nawet Michał Listkiewicz, którego Surkis także zbeształ w wywiadzie za ujawnienie rozmów z Michelem Platinim dotyczących możliwości przeniesienia całych mistrzostw do Polski. Były prezes PZPN broni Surkisa i uważa, że winne zamieszania są... polskie media. "Wyciąganie teraz moich starych wypowiedzi przez dziennikarzy jest mało poważne. Robimy krzywdę Ukraińcom. Trochę pokory, oni mają większe osiągnięcia sportowe, więc niech media nie kreują histerii, że sobie nie poradzą" - mówi.