Od stycznia tego roku prokuratura - na polecenie ABW - bada, czy w książce o Wałęsie Gontarczyk i Cenckiewicz ujawnili tajemnicę państwową. Według ABW, dokumenty, które są w publikacji, należały do agencji, a nie IPN. W rozmowie z DZIENNIKIEM Piotr Gontarczyk przekonuje, że nigdy nie miał dostępu do materiałów należących do ABW, a akcja prokuratury i ABW ma na celu pozbawienie go pracy w IPN.
>>> Specsłużby chcą zniszczyć historyka IPN
Dodaje, że jego żona była mobbingowana m.in. ze względu na jego publikacje, a potem na podstawie spreparowanych zarzutów odebrano jej certyfikat i wyrzucono z pracy. "Blisko rok temu odwołała się w tej sprawie do kancelarii premiera i do tej pory nie ma odpowiedzi, choć urzędnicy powinni zrobić to w ciągu 3 miesięcy" - mówi historyk IPN.
>>> Gontarczyk: Pisanie o Wałęsie to ryzyko
Jan Żaryn z IPN recenzent publikacji Gontarczyka i Cenckiewicza twierdzi, że wszystkie dokumenty, które znalazły się w ich książce, miały gryf "jawne". "Wewnętrzne procedury Instytutu wykluczają, aby w publikacjach IPN znalazły się dokumenty niejawne" - podkreśla Żaryn.