Prezydent nie ma wątpliwości - obchody rocznicy 20 rocznicy obalenia komunizmu były niedobre, ponieważ najważniejsi polscy politycy nie stanęli obok siebie przed Stocznią Gdańską. Kto jest winny, że premier i prezydent nie byli tego dnia razem. Lech Kaczyński nie mówi tego wprost, ale z jego słów wynika, że winny jest Donald Tusk, bo przeniósł część obchodów do Krakowa.
W demokratycznym państwie różnice zdań są normą, ale są też takie dni, kiedy się o nich zapomina - tłumaczył dziś rozjemczo Lech Kaczyński w "Sygnałach Dnia" w Polskim Radiu. Czy sam prezydent zapomniał o tych różnicach? Lech Kaczyński mówił, że oczywiście miał taką wolę, jednak ciężko było mu uznać Kraków za miejsce obchodów 20. rocznicy obalenia komunizmu. "Jest oczywiste, że wolna Polska zaczęła się w Gdańsku" - mówił Lech Kaczyński.
>>>Tusk dziękował. Także Lechowi Kaczyńskiemu
Prezydent powrócił do wątku Polski solidarnej i liberalnej. Jego zdaniem wczoraj zobaczyliśmy dwie koncepcje polskiej polityki - taką, która równo rozkłada ciężar na wszystkie warstwy społeczeństwa i koncepcję liberalną, która na całym świecie... zbankrutowała. Prezydent nie sprecyzował, jaki ustrój i który rząd miał na myśli, mówiąc o równym rozkładzie ciężarów.
Prezydent powiedział, że jest wdzięczny Donaldowi Tuskowi za to, że powiedział w Krakowie o jego udziale w ruchu, jakim była "Solidarności". Jednak dodał, że podejrzewa w tym rękę spin doktorów PO, którzy mogli podpowiedzieć premierowi by o tym wspomniał.
Donald Tusk co prawda podziękował na Wawelu Lechowi Kaczyńskiemu, ale zrobił to przewrotnie, wbijając mu przy okazji szpilę. Bo dziękował obecnemu prezydentowi za jego rolę u boku Lecha Wałęsy. Za to, że pomagał mu "przy odbudowie wielkiej Solidarności". Lech Kaczyński tymczasem nie lubi Lecha Wałęsy.
Nawet w "Sygnałach Dnia" obecny prezydent powiedział, że nie ma powodów, żeby darzyć specjalną sympatią Lecha Wałęsy, ponieważ były prezydent wielokrotnie go obrażał w swoich wypowiedziach.