Renata Beger nie wykorzystała ostatniej szansy na prośbę o uniewinnienie. "Spodziewam się wyroku skazującego, ale wtedy poszukam sprawiedliwości w Strasburgu" - odgrażała się w mowie końcowej przed poznańskim sądem.

>>>Renata Beger odchodzi z Samoobrony

Reklama

Zdaniem byłej posłanki Samoobrony skazanie w odrębnym procesie Ryszarda P. - współoskarżonego z Beger o sfałszowanie list wyborczych do Sejmu - ograniczyło jej prawo do obrony. Zeznał on, że wpisywał na listy dane, dostarczone mu przez Beger i na jej polecenie podrabiał podpisy. "Zarówno prokuratura, jak i sąd, ukształtował wobec mnie taką sytuację prawną, z której może wynikać tylko jedno - wyrok skazujący" - stwierdziła.

>>>Beger ugotuje owsiankę

"Nie popełniłam żadnego przestępstwa. W dobrej wierze przyjęłam sfałszowane listy poparcia. Była to akcja zorganizowana po to, abym nie mogła wystartować w tych wyborach" - tłumaczyła się potem Beger.

W czasie procesu ponad 2700 osób z list poparcia zaprzeczyło, że złożyło na nich swoje podpisy. 10 podpisów należało do osób nieżyjących a dane dziewięciu osób wpisane były ręką Beger.

Sąd okręgowy w Poznaniu ogłisi wyrok w najbliższy poniedziałek.