"Mamy świadomość, że pan Rokita jest w Polsce osobą znaną, ale u nas będzie potraktowany bez żadnej taryfy ulgowej, jak każdy przeciętny Miller czy Schmidt" - powiedział "Wprost" rzecznik Prokuratury w Landshut Ralph Reiter.

Reklama

>>> Kaczyński broni godności Rokity

Tygodnik ustalił, że Jan Maria Rokita otrzyma w najbliższych dniach pisemne orzeczenie winy - zostanie mu najprawdopodobniej zarzucone zakłócenie porządku. Wówczas też dowie się, jaką będzie musiał zapłacić grzywnę. Jej wysokość jest uzależniona od zarobku.

Rokicie pozostaną wówczas dwa wyjścia: akceptacja kary i wpłata pieniędzy w wyznaczonym terminie, co pozwoli zakończyć sprawę. Były polityk PO może też odrzucić orzeczenie prokuratury, ale wówczas czeka go proces.

Co się wydarzyło w samolocie?

Do incydentu na monachijskim lotnisku - w wyniku którego Jan Rokita został skuty kajdankami i wyprowadzony z samolotu - doszło na początku lutego. Jak on sam opisywał całe zdarzenie?

"Mieliśmy płaszcze zimowe i kapelusze. Miejsca bagażowe nad naszymi fotelami były już pełne. Więc położyłem te płaszcze i kapelusze na jakimś wolnym miejscu i przypiąłem je paskami do siedzenia" - relacjonował dla DZIENNIKA. "Nagle stewardesa z niesłychaną agresją rzuca te kapelusze na Nelli, krzyczy coś po niemiecku, otwiera nad nami te przegrody bagażowe, które są pełne, i próbuje ze złością wepchnąć tam nasze płaszcze. Płaszcz Nelly spada. Znów go podnosi. Dociska go klapą. I odchodzi".

Reklama

>>> Posłuchaj, jak krzyczał Jan Rokita

Wtedy Rokita wstał, wyjął płaszcze i przełożył do innego, mniej zapchanego luku bagażowego. "Ta stewardesa znów podeszła do mnie, zaczęła krzyczeć, że tu ona rządzi, a nie ja, i że mam opuścić samolot. Potraktowaliśmy to jako żart" - opowiadał.

Po kilkunastu minutach na pokład wkroczyli policjanci. Rozkazali Rokicie opuścić samolot. Jego żona mogła zostać.

"Tłumaczyłem im, że nie opuszczę. Miałem przecież bilet, to był ostatni lot do Krakowa, była prawie północ, Nelli miała być rano w Sejmie" - relacjonował były poseł. "Zrzucili mnie z krzesła, bardzo boleśnie zakuli w kajdany. To były jakieś koszmarne niemieckie kajdany. Nawet bezpieka miała lepsze, bardziej wygodne" - opowiadał.